Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Babcia chce odwiedzać wnuczkę, ale twierdzi, że w Domu Dziecka w Piotrkowie jest niemile widziana

Katarzyna Renkiel
Jolancie Nawrockiej, babci 5-latki, w tym roku wielokrotnie odmówiono odwiedzin wnuczki, która przebywa w Domu Dziecka w Piotrkowie
Jolancie Nawrockiej, babci 5-latki, w tym roku wielokrotnie odmówiono odwiedzin wnuczki, która przebywa w Domu Dziecka w Piotrkowie Dariusz Śmigielski
Piotrkowianka zarzuca dyrekcji domu dziecka utrudnianie kontaktów z wnuczką. Według dyrekcji, kontakt nie jest ograniczany, ale na długo przerwała go sama babcia

5-letnia Wiktoria (imię dziecka zostało zmienione na prośbę pedagoga) od 1,5 roku ogląda świat z okien domu dziecka. Czy pamięta jeszcze rodziców, babcię i ciocię? Czy tęskni i płacze za nimi? A może ośrodek adopcyjny znajdzie jej inną rodzinę? Czy jednak zerwanie kontaktu z rodziną pomoże dziewczynce w rozpoczęciu nowego życia?

Wiktoria była oczkiem w głowie swojej babci, Jolanty Nawrockiej i jej córki Iwony. Obie ze łzami w oczach opowiadają, że gdy dziewczynka mieszkała z matką, odwiedzała je niemal codziennie. - Już na klatce schodowej było słychać jej tupanie, a córka i ja śmiałyśmy się, że Wiktoria biegnie do nas - mówi piotrkowian-ka. Dziewczynka jest córką syna pani Jolanty, który odsiaduje karę w areszcie. Sąd pozbawił go i matkę praw rodzicielskich w stosunku do dwójki starszych dzieci i ograniczył je w stosunku do małej. Powód? Libacje, obracanie się z dzieckiem w podejrzanym towarzystwie. - Matka nie interesowała się córką, ostatnio odwiedziła ją w 2015 roku i zaniechała kontaktów - mówi sędzia Agnieszka Leżańska. - Podjęła co prawda pracę, ale tylko na kilka dni. Nie wystąpiła o mieszkanie socjalne, choć miała do niego prawo. Sąd dał jej szansę, ale z niej nie skorzystała, więc podjęto decyzje najlepsze dla dziecka - dodaje sędzia.

Trzy lata temu dziewczynka przez nieuwagę matki wypadła z balkonu i trafiła do szpitala. Wtedy kobieta zarzekała się, że nigdy więcej nie spuści małej z oka i dziękowała Bogu, że córce nic poważnego się nie stało. Jednak w marcu 2015 dziewczynka trafiła do domu dziecka przy ul. Wysokiej. Opiekunem prawnym czterolatki została wówczas pedagog szkolna, Nina Jakubowska. W domu dziecka Wiktorię zaczęły odwiedzać tylko babcia i ciocia.
- Każda wizyta była wzruszająca, ona pytała, kiedy ją zabierzemy do domu, a ja nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć - mówi Jolanta Nawrocka.

Babcia i ciocia Wiktorii mają żal do pracowników domu dziecka o utrudnianie im kontaktów z dziewczynką.
- W ubiegłym roku przychodziłam w różnych godzinach i nie było problemów z odwiedzinami. A gdy w czerwcu podjęłam pracę, usłyszałam, że mogę odwiedzać wnuczkę tylko w godz. 8-11.30, gdy jestem w pracy. To świadome ograniczanie mi kontaktu z wnuczką - uważa pani Jolanta. - Kiedyś Wiktoria rzucała mi się na ręce, a raz nawet powiedziała, żebym to ja została jej nową mamusią - dodaje jej córka, Iwona Rajska.

Pani Jolanta odwiedziła dziewczynkę w grudniu ub. r., ale od tamtej pory do kolejnej wizyty minęło dużo czasu.
- Byłam chora, nie mogłam się ruszać, ale na początku roku spotkałam panią dyrektor w przychodni i powiedziałam jej, jak wygląda sytuacja - opowiada piotrkowianka. - Od tamtej pory kilkanaście razy próbowałam się zobaczyć z małą, ale zbywano mnie pod byle pretekstem - dodaje.

Kobieta starała się o zostanie rodziną zastępczą dla Wiktorii, ale sąd odrzucił taką możliwość, bo „nie daje rękojmi, iż babcia będzie w stanie właściwie wychować dziecko”. Pod uwagę wzięto m.in sytuację materialną i to, że pani Jolanta też ma ograniczone prawa do swoich dzieci.

Zdaniem kobiety, dziewczynka jest z nią bardzo zżyta. Twierdzi, że syn będzie chciał odzyskać prawa do córki i stworzyć jej prawdziwy dom. - Nie rozumiem dlaczego odcinają ją od rodziny i pozbawiają miłości bliskich - dodaje ciocia dziewczynki.

Dyrektor domu dziecka Danuta Malik twierdzi, że nikt kontaktów nie utrudnia.

- Babcia zjawia się po 7 miesiącach z pretensjami i nie pozwala sobie nic wytłumaczyć. Takie spotkanie musi się odbyć w obecności psychologa - mówi Danuta Malik.

Dodaje, że dziewczynkę zgłoszono do ośrodka adopcyjnego. - Gdyby babcia rozmawiała z nami spokojnie, wytłumaczyła, dlaczego jej nie było, byłoby inaczej, a nic takiego nie usłyszeliśmy. Dziecko to nie przedmiot, który można przestawić - mówi Danuta Malik.

Pani Jolanta przyznaje, że szybko się emocjonuje. - Serce mnie boli, gdy pomyślę, że ona jest tam sama - mówi. Obie z córką zamierzają zrobić wszystko, żeby odzyskać małą zanim będzie za późno. Nie chcą dopuścić do adopcji Wiktorii, która - jak mówią - jest dla nich największym skarbem na świecie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto