Bez ściemniania. Gajda - Wołoszański 1:0

Nie stać Piotrkowa na przypominanie wspaniałych, niekiedy bohaterskich dziejów i na ich ożywianie. Dosłowne ożywianie, bo dwudniowa rekonstrukcja plenerowa według pomysłu Bogusława Wołoszańskiego miała wręcz ożyć na oczach widzów, więcej - ona byłaby na wyciągnie ręki, więcej - jej można byłoby dotknąć. Historii nie tej z książki, ale tej tu, teraz i obok.

Nie ma funduszy na "Piotrkowski Festiwal Historyczny" organizowany przez Wołoszańskiego

A w Wieluniu radość. Lotniska oni nie mają, więc utwardzają teraz 14-hektarowe pole walcami. Przez środek jednak biegną dwa hektary należące do sióstr zakonnych: to one ten kawał ziemi Wołoszańskiemu udostępniły!

Gratka na niegłupi weekend dla tysięcy ludzi przepadła. Młodzi nie będą znać, nie przypomną sobie starsi, intrygujących i wzruszających momentów, które w tak namacalny sposób, z użyciem nowych technologii, honorowy obywatel swemu miastu chciał przybliżyć. Kabarety na ekranie i głupie dowcipy pozostają - zafrasował się dziennikarz rodem z ul. Mickiewicza we wczorajszej rozmowie ze skromnym felietonistą z prowincji.

Nie tylko kabarety, panie redaktorze. Właśnie garstka elitarnych artystów z całego świata dała przyjemność obcowania jeszcze bardziej elitarnej garstce widzów z zupełnie już elitarną sztuką performance. A to się jejmość z poważną nadwagą uwiesi rozebraną do naga na linkach, a to się jegomościowi wkłuje w żyłę igłę, a to się świńską racicę w pajęczynie zainstaluje, a kiedy się już ogień podłoży (warunek!) ideologię się dorobi i manifest odczyta. A za rok znów się bąka puści na otwarcie czternastego już Międzynarodowego Festiwalu Sztuki "Interakcje". Stanisław Piotr Gajda - popularyzator dzieł sztuki, wybitnie szczęśliwszą ma rękę do kiesy miasta aniżeli popularyzator historii. No, ale Wołoszański nie jest artystą! Bo co to za sztuka, pisanie!