Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bez ściemniania. Spotkajmy się „Pod Ormianinem”

Paweł Larecki
Paweł Larecki
Paweł Larecki Archiwum prywatne
Gazeta nasza już po odmłodzeniu wyglądu, jak nowa! I tylko ja stary, przed face liftingiem. Lecę ostrzyknąć się botoksem albo kwasem hialuronowym. A może pójść na całość, pod skalpel chirurga plastycznego?

Na fejsie pełne nostalgii wspominki bodaj najbardziej kultowego lokalu gastronomicznego, który raz nosił nazwę „Ormianin”, raz „Pod Ormianinem”. W klimatycznym „Ormiańcu” - bo tak potocznie mówiliśmy - przesiedziałem omal cztery lata „Chrobrego”, zaś po ukończeniu liceum tam się wpadało przy odwiedzinach swego miasta.

Dla pokolenia mojego i poprzedniego, ale i następnego, ta mekka młodzieży była swego rodzaju szkołą życia. Być może na równi z rolami odegranymi przez rodzinny dom i licealnych profesorów. Niektórych raziło, iż w tej kawiarni przesiadywała głównie elita, wiodąc beztroskie, rozrywkowe życie: dzieci zamożnych, często zajmujących wysokie stanowiska starych. Bananowa młodzież: synowie i córki piotrkowskich notabli, lekarzy, dyrektorów, adwokatów i prywaciarzy - w końcu czymś te rachunki trzeba było płacić!

Ale też były to takie czasy wtedy, że nikt z biedniejszą kieszenią nie czuł się tam nieswojo. W toku wielogodzinnych dyskusji w obłokach dymu carmenów i mentolowych, przy kieliszku malagi i dyżurnym czerwonym barszczyku z pasztecikiem, ścierały się poglądy. A nad szklanką herbaty czy filiżanką (irlandzkiej!) kawy, wykuwały się charaktery i hartowały zasady. Dancingi, grająca szafa, randki, a na wolny stolik się czekało. Pod wieczór trójki klasowe wygarniały małolatów.

Teraz ciężko gdzieś przysiąść na rozmowę, bo gdzie wejdziesz, to muzyka ryczy na cały regulator, że struny zdzierać trzeba, aby parę słów zamienić. Ba, żeby choć muzyka! Ale nie, to coś, co jest nagraniem odgłosów pracy uszkodzonej frezarki lub tokarki. No z kim rozmawiać i w ogóle o czym, skoro każdy przyspawany do swojego srajfona? Chore. Obecnie niby lokal na lokalu, lecz na ogół w kuflach siki Weroniki i podeszwa, nie wiedzieć czemu, umieszczona w menu jako pizza. Atmosfera zaś gęsta od słów na ka, pe i ceha - kiedyś tego nie było. A przynajmniej nie było to normą. I raczej nie w licealnych kręgach.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto