Na terenie dawnej fabryki elementów wyposażenia od lat straszą zniszczone mury i góry gruzy, wśród których walają się śmieci. Te najbardziej martwią mieszkańców bloku.
- Do ubiegłego roku ten teren był przykryty trelinką i tego wysypiska nie było widać, a my do tej pory nie wiemy, co się tam znajduje - mówi pani Ewa, jedna z lokatorek. Z jej okien rozciąga się widok niemal na cały pofabryczny teren, w tym na wymieszane z gruzem foliowe worki i plastikowe pojemniki. Zdaniem mieszkańców ich zawartość może być groźna dla zdrowia.
Mieszkańcy byli w magistracie, napisali do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, dzwonią regularnie do straży miejskiej i... - I nic - rozkłada ręce lokatorka.
Bezsilna jest też straż miejska, która w ostatnich latach kilkanaście razy ukarała właściciela nieruchomości mandatami oraz wnioskami do sądu. Sąd systematycznie orzekał kary grzywien, ale na terenie po Metalplaście nie zadziało się nic.
Z murem bezczynności zderza się też Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dla miasta.
- Teoretycznie mamy wpływ na to, co się tam dzieje, praktycznie żadnego - mówi Antoni Kozień, PINB dla Piotrkowa, który np. nie może od przedsiębiorcy wyegzekwować pieniędzy za posprzątanie przez miasto toksycznych pozostałości po zakładzie. Jedyne co udało się osiągnąć, to ogrodzenie terenu.
Deweloper Sylwester Rudecki, który na działce chciałby postawić nowe bloki, ma nadzieję, że po trzech latach sądowej batalii w tym roku formalnie zostanie właścicielem ponad hektara po dawnej fabryce. Wtedy, jak deklaruje, w ciągu pół roku ruiny i śmieci znikną.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?