Do postrzału doszło w lesie w pobliżu strzelnicy myśliwskiej w Piotrkowie, na której w tym samym czasie ćwiczyli strażnicy.
Radomir Lesiak wybrał się tam na grzyby, gdy nagle poczuł ból prawego przedramienia. To tam uderzył go nabój.
- Ale przecież mógł uderzyć w inne miejsce... - mówi mężczyzna, który od razu o sprawie powiadomił policję. Ta wszczęła postępowanie, potwierdzając, że pocisk, który zranił Lesiaka pasuje do broni, jakiej podczas ćwiczeń używało 58 funkcjonariuszy Służby Więziennej.
Rana pana Radomira była powierzchowna, ale prokuratura przyznała, że życie i zdrowie piotrkowianina zostały narażone na niebezpieczeństwo. Mimo to sprawa została umorzona. Zdaniem biegłych, nie sposób było ustalić, czy pocisk był wystrzelony z broni używanej przez strażników więziennych.
Tej wersji trzymają się też przedstawiciele piotrkowskiego aresztu. Nie poczuwają się do winy i odpowiedzialności za postrzał. Bartłomiej Turbiarz, rzecznik prasowy dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Łodzi, sprawę komentuje krótko: - Badania przeprowadzone przez powołanych specjalistów i biegłych z zakresu kryminalistyki i balistyki nie wykazały, że otarcie naskórka u poszkodowanego powstało w wyniku postrzału nabojem pistoletowym podczas naszych ćwiczeń.
Lesiakowi została droga cywilna, choć sąd pierwszej instancji jego roszczenie - 22,1 tys. zł - odrzucił. Piotrkowianin zapowiada apelację, tym bardziej że został obarczony kosztami sądowymi na rzecz aresztu...
Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?