Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie ruszył proces Kamila K., po bójce z którym zmarł Andrzej Żabicki

Marek Obszarny
15 grudnia przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Tryb od nowa ruszył proces Kamila K.
15 grudnia przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Tryb od nowa ruszył proces Kamila K. Marek Obszarny
Od tragedii w Budkowie (gm. Wola Krzysztoporska) minęły już trzy lata i cztery miesiące, ale proces 18-letniego wówczas, a dziś 21-letniego Kamila K., domniemanego sprawcy śmierci 26-letniego Andrzeja Żabickiego, właśnie rozpoczął się od nowa. Tym razem jednak oskarżonemu grozi nie do 5, ale nawet do 12 lat więzienia.

Andrzej Żabicki zmarł nagle, zaraz po bójce z Kamilem K. przed barem w Budkowie przy drodze krajowej nr 8 między Piotrkowem a Bełchatowem. Wszystko działo się późnym wieczorem, 10 sierpnia 2008 roku. Prokuratura oskarżyła K. o nieumyślne spowodowanie śmierci, bo sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie o przyczynę zgonu, a żadne z obrażeń na ciele zmarłego - w opinii biegłego - nie spowodowało śmierci.

Proces toczył się przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie, ale po przeprowadzeniu wszystkich dowodów sąd sam doszedł do wniosku, że w tym przypadku mogło dojść do zbrodni. A to oznacza, że kwalifikacja prawna czynu przyjęta przez prokuraturę może być niewłaściwa. W grę może bowiem wchodzić spowodowanie przez sprawcę ciężkiego uszkodzenia ciała, którego skutkiem była śmierć Andrzeja Żabickiego (za co grozi nawet 12 lat więzienia), a nie - jak to ujął prokurator w akcie oskarżenia - nieumyślne spowodowanie śmierci (grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności).

Zmianę kwalifikacji czynu spowodowały nowe okoliczności, przedstawione przez dodatkowych świadków zdarzenia, powołanych przez Sąd Rejonowy w Piotrkowie. Zeznali oni, że podczas szarpaniny Kamil K. kopnął Andrzeja Ż. w klatkę piersiową. Biegli stwierdzili zaś, że kopnięcie w okolice klatki piersiowej mogło spowodować na tyle gwałtowne obrażenia, że doprowadziły one do śmierci, choć nie zostawiły śladów.

W tej sytuacji, w czwartek 15 grudnia 2011 roku, sprawa ponownie trafiła na wokandę.Tym razem jednak rozpatruje ją Sąd Okręgowy w Piotrkowie, a składowi orzekającemu przewodniczy sędzia Tomasz Olszewski.

21-letni dziś Kamil K.,kawaler z wykształceniem średnim, odpowiada z wolnej stopy. Formalnie nigdzie nie pracuje, pomaga rodzicom w gospodarstwie rolnym. W sądzie pojawił się właśnie z rodzicami. Broni go adwokat z wyboru Wojciech Kilanowski (na początku sprawy jego obrońcą był - zmarły w ub. r. - mecenas Marek Kałuża).
Oskarżony, a na jego prośbę również jego obrońca, sprzeciwili się udziałowi prasy na sali rozpraw, ale nie potrafili przedstawić choćby jednego argumentu. Sąd przychylił się do wniosku reportera Dziennika Łódzkiego o możliwość rejestrowania obrazu z przebiegu rozprawy bez ujawniania wizerunku Kamila K.

Oskarżony nie przyznaje się do winy i podtrzymuje swoje wcześniejsze wyjaśnienia. Nie chciał odpowiadać na pytania sądu, zgodził się odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy. Wyjaśniał, że feralnego wieczoru przyjechał do baru w Budkowie ze swoją dziewczyną Sylwią, w drodze powrotnej z poprawin. Wypił na nich około 10 kieliszków wódki. Czuł się pijany, zwłaszcza, że poprzedniej nocy również pił alkohol na weselu.

Linia obrony Kamila K.sprowadza się do twierdzenia, że to on został zaczepiony i zaatakowany przez Andrzeja Żabickiego, a następnie przez jego wuja Bogdana Wojtasika, a sam bił pięściami na oślep wyłącznie w obronie własnej. K. przyznaje, że popchnął ofiarę na zaparkowany przed barem samochód, ale zastrzega, że zrobił to broniąc się. Zaprzecza natomiast, by kopał Żabickiego, który upadł na ziemię uderzając głową o samochód.

Zupełnie inaczej zdarzenie pamiętają świadkowie, w tym Bogdan Wojtasik, chrzestny zmarłego Andrzeja. Z jego relacji wynika, że gdy siedział z chrześniakiem oraz córką i dwiema koleżankami przy stoliku w barze, Kamil K. przysiadł się nieproszony, ubliżał dziewczynom i prowokował Andrzeja. Doszło do szarpaniny, która przeniosła się przed lokal. Andrzej Żabicki upadł i uderzył głową w zaparkowany samochód. Już nie wstał. Wuj chciał mu pomóc, ale sam został uderzony tak, że stracił przytomność.

W śledztwie Bogdan Wojtasik zeznawał, że Andrzej upadł na samochód popchnięty lub uderzony przez Kamila K., ale nie był pewny jak dokładnie to się stało. Dziś w sądzie twierdził jednak, że K. zaatakował Andrzeja Żabickiego od tyłu kopiąc go... w klatkę piersiową. Taka relacja wzbudziła wątpliwości sądu. Dociekał on, jak można kogoś kopnąć w klatkę piersiową będąc z tyłu oraz skąd u świadka po 3 latach pewność co do okoliczności, których nie potrafił sobie dokładnie przypomnieć ani zaraz po zdarzeniu, ani podczas wcześniejszego procesu przed sądem rejonowym.

Sąd przesłuchał w czwartek także kilkoro innych świadków, m. in. ojca i żonę ofiary.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto