Weterynarze z Piotrkowa i ich czworonożni pacjenci. Zdradzili nam swoje sekrety
Psy, koty, gigantyczny królik, gryzonie, wąż, czy nawet dzikie zwierzęta - w piotrkowskich przychodniach weterynaryjnych pojawiają się różni pacjenci. Ci weterynarze z Piotrkowa, z którymi rozmawialiśmy nie mają wątpliwości - najtrudniejszymi pacjentami są koty. Potrafią w gabinecie siać większą grozę, niż niezadowolony z wizyty pitbull.
- Oczywiście trzeba czuć respekt przed owczarkiem niemieckim czy syberianem, ale wszystkie ślady, które mam na rękach, zostawili koci pacjenci - śmieje się Łukasz Gliszczyński, lekarz weterynarii z przychodni Jamniczek w Piotrkowie dodając, że psy zwykle nie potrzebują specjalnego zaklinania - po wejściu do gabinetu na ogół pokornieją, wystarczy dać im tylko chwilę na zapoznanie się z miejscem, zapachami i lekarzem, który będzie ich badał.
Z kotami, jak dodaje, jest inaczej. Wiele z nich przeżywa taki stres, że gryzą i drapią, i niekiedy konieczna jest sedacja (farmakologiczne uspokojenie pacjenta), by wykonać np. badanie usg, czy pobrać krew.
- Dlatego marzy mi się, i do tego dążymy, by dla kotów był specjalny gabinet - najlepiej z osobnym wejściem, przyciemniony, z półkami, po których kot mógłby pobiegać, dźwiękoszczelny, by nie dochodziło choćby szczekanie psów. Dłuższe wizyty i dużo cierpliwości - mówi Łukasz Gliszczyński.
Przemysław Zadumiński, lekarz weterynarii z przychodni Optivet w Piotrkowie, która stara się pomagać całodobowo, podkreśla, że każdy pacjent jest inny, ale i przyznaje - co najmniej 25 procent kotów tak bardzo nie życzy sobie kontaktu z weterynarzem, że jest "obsługiwana" z użyciem ręcznika, kocyka albo wymaga atencji aż czterech lekarzy jednocześnie.
- W przypadku psów z kolei zauważyłem, że wystarczy wejść zdecydowanym krokiem, mówić zdecydowanym głosem, a one wtedy chętniej poddają się badaniu. Choć oczywiście, kiedy mam do czynienia z 50-kilogramowym rottweilerem, proszę o założenie kagańca - mówi Przemysław Zadumiński.
Katarzyna Baranowska - Skrzek, lekarz weterynarii z przychodni Zet-Wet w Piotrkowie, nie ma z kolei wątpliwości, że każdy pacjent potrzebuje przede wszystkim spokoju i trochę czasu, by oswoić się z sytuacją, choć oczywiście - niektórym - pomaga przytulanie, całusy i głaskanie.
- Staramy się, żeby każdy pacjent miał możliwość oswoić się z gabinetem, by sobie pochodził i wszystko obwąchał. Czasami pomaga spokojne mówienie, głaskanie. Ponadto, w poczekalni mamy takie specjalne drzewko, gdzie można ustawić transporter z kotem. To oszczędza im zdenerwowania wynikającego choćby z bliskiego kontaktu z psami - mówi Katarzyna Baranowska - Skrzek.
Jak się okazuje, piotrkowscy weterynarze, miewają też takich pacjentów, których zapamiętują na lata. Dla Łukasza Gliszczyńskiego to bez wątpienia "żywe srebro" - małpka marmozeta i świnka, która upiła się wiśniowymi wytłoczynami z wina. Dla Przemysława Zadumińskiego to... maluchy.
- Przyjmowanie porodów zawsze jest wyjątkowe. To momenty, które szczególnie chwytają mnie za serce - mówi Przemysław Zadumiński.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?