Bez ściemniania. Cyrk i wcale nie lodowcowy

Chojniakowe preferencje w tym zakresie, ale i w innych obszarach, są zgoła odmienne od biedroniowych. Piotrków nie Słupsk, tresura zwierząt to esencja cyrku, arena pod namiotem bez zwierząt to jak róża bez zapachu i w ogóle, nie dajmy się zwariować, nie pozwólmy się sterroryzować.

Owszem, można dyskutować, czy w ogóle potrzebny nam w miasteczku cyrk objazdowy, skoro mamy własny - stacjonarny, czyli Urząd Stanu Cywilnego, który od świeżo upieczonego ojca, dla zarejestrowania nowo narodzonego dziecka, wymaga pobrania z bezdusznego automatu biletu „J” - akt zgonu! Zamiast „G” - akt urodzenia. Promieniejący radością i rozpierany dumą tato czeka zatem pod tymi samymi drzwiami z rozpaczającą i załamującą ręce rodziną zmarłego. Takie numery to tylko nad Strawą!

Inny znów cyrkowy spektakl rozgrywający się w USC, to uprawiany od lat proceder zaczepiania pogrążonych w żałobie osób załatwiających akty zgonu i nakłaniania ich do pochówku przez akurat ten, a nie inny, zakład pogrzebowy. Od samego rana pracownicy z konkurujących ze sobą firm pogrzebowych ceremonii okupują korytarze przy USC i parking przy wejściu, walcząc o klienta, czyli - o skórkę. Bogdanowi Munikowi - sekretarzowi miasta, udało się przepędzić stamtąd hieny cmentarniane w 2011 roku, bo wtedy te praktyki osiągnęły swe apogeum, ale teraz interes wrócił. Czy ja łażę po pokojach ratusza z cielęciną? No nie, to może czas tej niesmacznej akwizycji powiedzieć „stop”.

Na ten jeden dzień - 8 maja - chętnie przemeldowałbym się do gminy Sulejów, gdzie odbędą się wybory uzupełniające do rady miejskiej, obejmujące sołectwa Poniatów i Uszczyn. W samorządach potrzeba aktywnych, mądrych, uczciwych i wykształconych przedstawicieli lokalnych społeczności. Historyk i archiwista, poniatowianin Paweł Wąs nie musi udowadniać, że jest człowiekiem o konkretnych, jasnych poglądach.