Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa kolejowa w Babach. Kto i dlaczego groził biegłemu z Instytutu Kolejnictwa?

Karolina Wojna
Od katastrofy kolejowej w Babach mijają 4 lata
Od katastrofy kolejowej w Babach mijają 4 lata Dariusz Śmigielski
Prokuratura w Radomiu prowadzi śledztwo ws. gróźb wobec biegłego przygotowującego opinię w sprawie katastrofy w Babach w sierpniu 2011.

Postępowanie toczy się w sprawie. Zawiadomienie - najpierw do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie, które przekazano do Prokuratury Rejonowej Radom Zachód, złożył dyrektor Instytutu Kolejnictwa w Warszawie. Przedmiotem śledztwa są groźby karalne, jakie miały być kierowane pod adresem jednego z biegłych tego instytutu pracującego nad opinią związaną z przyczynami katastrofy kolejowej w Babach.

Jak mówi Aneta Góźdź, Prokurator Rejonowy PR Radom Zachód, nikomu nie postawiono w tej sprawie zarzutów, a poszkodowany współpracuje ze śledczymi dostarczając im nowych dowodów.

Do katastrofy kolejowej w Babach doszło w sierpniu 2011 roku. Zginęły dwie osoby, a 162 zostały ranne. W minioną środę, Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał wyrok skazujący na maszynistę, który był oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy przez znaczne przekroczenie dozwolonej prędkości - zamiast 40 km/g jechał prawie 3 razy szybciej. 46-letni Tomasz G., został skazany na trzy lata i trzy miesiące więzienia. Wyrok jest prawomocny.

Wśród dowodów zgromadzonych przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie były m.in. zeznania pracowników pociągu, który się wykoleił, oraz pracowników stacji PKP w Babach, jak i ekspertyzy wykonane przez fachowców Instytutu Kolejnictwa w Warszawie. Ze wszystkich tych opinii wynikało, że winnym tragedii jest maszynista Tomasz G., który ze zbyt dużą prędkością wjechał na zwrotnicę i doprowadził do wykolejenia się składu. W toku procesu przed sądem I instancji, biegli zeznali, że nie było usterki semafora, na którego błędne wskazania powoływał się oskarżony. Podkreślali również, że spadki napięcia na linii i późniejsze błędne wskazania semaforów na stacji Baby nie miały z katastrofą z sierpnia 2011 r. nic wspólnego.

WYROK W SPRAWIE KATASTROFY

Podczas śledztwa i procesu oskarżony nie przyznawał się do winy. Podkreślał, że wskazania semafora nie informowały o ograniczeniach, więc przez Baby mógł jechać z maksymalną prędkością. W środę jego obrońca zapowiedział złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego w Warszawie.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto