Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Węgierka Ewa Gasperowicz do Piotrkowa przyjechała za miłością

Katarzyna Renkiel
Rodowita Węgierka Ewa Gasperowicz do Piotrkowa przyjechała za mężem.
Rodowita Węgierka Ewa Gasperowicz do Piotrkowa przyjechała za mężem. Dariusz Śmigielski
Ewa Gasperowicz z domu Bakos, rodowita Węgierka od 44 lat mieszka w Piotrkowie. Przyjechała do Polski za mężem, w którym zakochała się pół wieku temu

Wszystko zaczęło się od wycieczki do Niemiec. On znalazł się tam w ramach wyjazdu studenckiego, ona akurat była na wycieczce pracowniczej. Poznali się w pociągu do Drezna, bo przypadkiem obie grupy nim jechały.

- To było dokładnie 17 czerwca 1965 roku, nigdy nie zapomnę tej daty - mówi Ewa Gasperowicz. Zanim zmieniła stan cywilny, nosiła nazwisko Bakos i mieszkała w Debreczynie, drugim co do wielkości mieście na Węgrzech. Młodzi wymienili się adresami i pisywali do siebie listy przez pięć lat, w tym czasie kwitła między nimi miłość na odległość.

- Na początku pisaliśmy po niemiecku, próbowałam się uczyć języka polskiego, ale był dla mnie zbyt trudny - mówi pani Ewa. - Widzieliśmy się maksymalnie dwa razy w roku. W końcu doszliśmy wspólnie do wniosku, że chcemy razem zamieszkać i mnie łatwiej będzie się sprowadzić do Polski - dodaje Węgierka już płynną polszczyzną.

Tak trafiła w 1973 roku do Piotrkowa Trybunalskiego, skąd pochodzi jej luby. Rok wcześniej para wzięła ślub. Języka polskiego nauczyła się dopiero pięć lat po przyjeździe do Polski. W nauce pomagała jej znajoma Polka ze Śląska, nauczycielka języka polskiego. Po przyjeździe do trybunalskiego grodu małżeństwo mieszkało przez 9 miesięcy z teściami. Później dostali mieszkali przy ul. Wojska Polskiego, ale żyli skromnie.

- Mieszkając w Piotrkowie miałam duży problem przez barierę językową, ale w większości spotykałam się z życzliwością. Problemem było jednak kupno czegokolwiek, bo w sklepach niczego nie było i ciągle trzeba było stać w kolejkach - mówi Ewa Gasperowicz. - Nie umiałam też gotować, więc gdy teściowa poprosiła mnie o pomoc w kuchni, musiałam improwizować - dodaje ze śmiechem.

Dziś kuchnia, zarówno węgierska, jak i polska nie sprawiają jej żadnego problemu. Co więcej, stara się łączyć obie podczas eksperymentów kulinarnych.

- Znajomych częstuję gulaszem, a polski bigos robię po swojemu na golonce - mówi Węgierka.

Wspominając początki swojego pobytu w Piotrkowie przypomina także, że w domach rzadko kiedy były telefony i żeby gdzieś zadzwonić musiała na poczcie zamawiać rozmowę.

Gdy małżeństwu urodziła się dwójka dzieci - córka i syn - zajęła się wychowaniem domu, a później poszła do pracy. Najpierw pracowała w biurze przy przydziale węgla, następnie w miejskiej spółdzielni i jako księgowa w firmie ROKA.

Piotrkowianie zrobili na niej wrażenie sympatycznych i chętnych do pomocy, choć nie ukrywa, że wyróżniała się na ich tle nieco egzotyczną urodą. Działała także w stowarzyszeniu na rzecz przyjaźni polsko-węgierskiej.

- Mimo, że wcześniej mieszkałam w bardzo dużym mieście, a później przeprowadziłam się do o wiele mniejszego, to nie żałuję. Wielokrotnie miałam możliwość wyjazdu z Piotrkowa i nigdy nie skorzystałam - mówi Ewa Gasperowicz.

Przyznaje, że Polska bardzo jej się podoba, zwiedziła sporą jej część, najbardziej podoba jej się Zakopane. - Moja węgierska natura ciągnie mnie w góry - mówi 71-latka.

Jak dodaje, we wrześniu wybiera się z mężem do Kołobrzegu, by odpocząć nad morzem. Na co dzień jest słuchaczką Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ćwiczy pilates, chodzi na basen i korzysta z uroków bycia na emeryturze.

Podczas Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej w Piotrkowie miała okazję do porozmawiania po latach w swoim rodzimym języku, choć na znajomych nie trafiła.

Warto dodać, że w latach 80. ubiegłego stulecia w Piotrkowie wyszła broszurka autorstwa Wiesława Kaczmarskiego, w którym Ewa Gasperowicz podzieliła się swoją wiedzą o kuchni węgierskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto