18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co dalej z piotrkowską Lokomotywownią? PKP planuje jej sprzedaż

Aleksandra Tyczyńska
Piotrkowscy maszyniści. Od lewej Zbigniew Bedełek, Jerzy Kołtonik i szef związku zawodowego, Marek Kraska
Piotrkowscy maszyniści. Od lewej Zbigniew Bedełek, Jerzy Kołtonik i szef związku zawodowego, Marek Kraska Dariusz Śmigielski
Polskie Koleje Państwowe chcą się pozbyć zapomnianego przez piętnaście lat terenu byłej Lokomotywowni w Piotrkowie.

Po likwidacji Lokomotywowni Piotrków, PKP na 15 lat zapomniały o ponad 17,5 tysiącach metrów kwadratowych terenu położonego w strefie przemysłowej miasta, zapomniały i o budynkach, i o ludziach. 
Dziś tego miejsca, leżącego między ulicą Czarną, Towarową i Roosevelta, nie można nazwać inaczej, jak ruina, relikt przeszłości.

Teraz PKP planują sprzedaż byłej Lokomotywowni za jakieś... 700 tysięcy złotych i sondują, jakie byłoby zainteresowanie.


- Nas boli, że zniszczono dorobek pokoleń. W takim stanie wróg, okupant nie zostawił Lokomotywowni Piotrków, jak zniszczona została poprzez przemiany gospodarczo-ustrojowe - mówi Marek Kraska, przewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Piotrkowie.


W starej lokomotywowni, w jednym z budynków, pozostali już tylko dyspozytorzy i maszyniści. Razem - około 60 osób. Kilkadziesiąt lat temu wszystkich pracowników było ponad 800, z dwóch trakcji: spalinowej i elektrycznej.
Teraz dyspozytornia, jak i siedziba maszynistów ma przenieść się w rejon stacji towarowej Piotrków.


Związkowcy twierdzą, że w ciągu kilkunastu lat rozkradzione zostało mienie warte około pół miliona złotych, a co gorsza ta strata w ogóle nie obeszła oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP w Łodzi.


Zbigniew Bedełek, członek pierwszego zarządu związku zawodowego maszynistów, od 14 lat jest już na emeryturze, ale Lokomotywownię Piotrków pamięta jeszcze z czasów, kiedy był dzieckiem.


- W Pekinie (najdłuższa w mieście, narożna kamienica, wystawiona dla pracowników kolejowych - dop. red.) mieszkam od 49' roku. Lokomotywownia to było miejsce tętniące życiem. Łza się kręci w oku, kiedy się teraz patrzy na to, co pozostało - mówi pan Zbigniew.


Dyspozytor na polecenie naczelnika mógł kierować pracowników na wyrywkowe badania. Na piętrze rezydował między innymi "behapowiec". Po budynku administracyjnym niewiele zostało.

W innym opuszczonym budynku trudno już nawet dopatrzeć się działającego tu kiedyś sklepiku spożywczego, gdzie można było kupić też śniadanie. Prowadziła go matka jednego z maszynistów. 
Dalej... stołówka pracownicza i kuchnia - puste i zdewastowane, podobnie sale szkoleniowe, siedziba orkiestry kolejarzy, magazyn odzieży ochronnej - pusty, waląca się olejarnia, hala przeglądów lokomotyw - pusta, nieczynna wieża ciśnień, która pozostała z czasów, kiedy na torach królowały parowozy. A nawet... schron przeciwatomowy i zarośnięty park, gdzie kiedyś były alejki, ogród botaniczny i w którym stał samolot, bo jeden z naczelników Lokomotywowni - Szlagowski - był pasjonatem lotnictwa.


Przez piotrkowską Lokomotywownię przechodziło około 80 lokomotyw elektrycznych, nie licząc spalinowych.


- Gdyby piętra budynków, gdzie mieszkali lokatorzy, po tym, jak wymarli, ponownie zasiedlić, gdyby budynek administracyjny oddać np. studentom i nie kazać nic płacić, nie byłoby tylu strat, te budynki byłyby przynajmniej utrzymane - mówi Kraska.


Właściwie jedynym budynkiem, który jest w dobrym stanie, bo staraniami wspólnoty mieszkaniowej został wyremontowany, to właśnie położony po sąsiedzku Lokomotywowni, Pekin.

O kamienicy krążą legendy, a jej niektórzy mieszkańcy do dziś wspominają, jak w ciapciach z torbą z jedzeniem pod pachą przychodzili do dyspozytora, żeby już kolejny raz ich nie przepisywał na późniejszy odjazd, bo się jedzenie zmarnuje.


Te anegdoty i opowieści jeszcze przez jakiś czas ci, którzy pamiętają tamte czasy, będą wspominać, a jaka przyszłość czeka kolejarską dzielnicę? 


W łódzkim oddziale gospodarowania nieruchomościami - jak się okazało - nikt z nami na ten temat nie mógł rozmawiać. Także biuro prasowe PKP S.A. nie odpowiedziało nam na pytanie o przyszłość wystawionego na sprzedaż terenu, ani na zarzuty maszynistów, że koleje pozwoliły rozkraść i zdewastować ten potężny majątek, by sprzedać go teraz za bezcen.


Jedynie pod numerem telefonu podanym na tablicy, która pojawiła się od strony ulicy Towarowej, powiedziano nam, że PKP na razie sondują zainteresowanie, a przetarg zostanie ogłoszony w przyszłym roku, na przełomie marca i kwietnia.

Cena? Nieruchomość wprawdzie nie została jeszcze wyceniona, ale "biorąc pod uwagę ceny za metr kwadratowy w Piotrkowie, czyli ok. 40 zł...", to będzie jakieś 700 tys. zł...



Piotrkowscy maszyniści. Od lewej Zbigniew Bedełek, Jerzy Kołtonik i szef związku zawodowego, Marek Kraska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto