Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Coraz częściej porzucają niemowlaki?

Karolina Wojna, Ewa Drzazga

W oknie życia pojawiło się dwóch malutkich chłopców w 2010 roku. Siostry cały czas czuwają, mimo, że w ostatnich latach nie było takich przypadków

W oknie życia pojawiło się dwóch malutkich chłopców w 2010 roku. Siostry cały czas czuwają, mimo, że w ostatnich latach nie było takich przypadków Dariusz Śmigielski
Kto i dlaczego porzucił na skraju bełchatowskiego osiedla Binków ciało niemowlaka? Na te pytania dopiero musi znaleźć odpowiedzi prokuratura.


Grzybiarze, którzy na skraju bełchatowskiego osiedla Binków, natknęli się na dziwne zawiniątko, najpierw myśleli, że w środku jest lalka. Gdy się przyjrzeli bliżej, pewnie żałowali, że tego dnia w ogóle ruszali się w domu. Dziwny pakunek zawierał ciałko dziecka. Zaczęło się już rozkładać. Biegły nie był nawet w stanie z całą pewnością określić, czy znaleziono chłopca, czy dziewczynkę. Pewne, jego zdaniem, było to, że zwłoki leżały w tym miejscu co najmniej tydzień.

Prokuratorzy mają nadzieję, że uda się wyjaśnić, kto jest odpowiedzialny za porzucenie zwłok w tym miejscu. Czy zrobił to ktoś mieszkający w Bełchatowie, czy też noworodka pozostawiono na skraju Binkowa, bo to miejsce oddalone od tego, gdzie matka dziecka mieszka, tego dziś nikt nawet nie próbuje zgadnąć.

- To koszmarna historia - kręci głową Beata Bentyn, siostra oddziałowa na oddziale neatologicznym bełchatowskiego szpitala. - Przecież można było dziecko zostawić w szpitalu po porodzie. Można było je na oddział przynieść, jeśli poród tu nie nastąpił... 


Do podobnych przypadków doszło także w Piotrkowie, kiedy znaleziono dwa noworodki porzucone w reklamówce.

Do obu przypadków doszło w 2003 roku. Pierwsze zwłoki odkryto na przedmieściach, w marcu. Dwa tygodnie później aresztowano małżeństwo, które przyznało się do porzucenia dziecka.

Drugą reklamówkę ze zwłokami nowo narodzonej dziewczynki znaleziono 7 listopada przy ul. Malinowej. Sprawa, choć zamknięta, do dziś budzi zainteresowanie śledczych. Szybko wytypowano i zatrzymano 23-letnią mieszkankę powiatu. Przyznała się do urodzenia i porzucenia dziewczynki, wskazując miejsce przy ul. Malinowej. Ale badania DNA wykluczyły, że Katarzyna W. była matką znalezionego dziecka. Ostatecznie ta sprawa została umorzona.

Sprawa Katarzyny W., którą prokuratura oskarżyła o narażenie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, trafiła do sądu.

Czasem rodzice decydują się jednak zostawić maleństwo w szpitalu. W Piotrkowie w tym roku tylko jedna matka zdecydowała się na taki krok. Mały chłopczyk z porodówki Powiatowego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Piotrkowie trafił do Domu Małego Dziecka. Matka nie zrzekła się jednak praw do niego, ale stara się spełnić warunki, dzięki którym syn trafi pod jej opiekę. 


Rocznie na ulicę Wysoką trafia około piątka takich maluchów. Czasami, co później bardzo przyspiesza procedurę adopcyjną, matki zrzekają się od razu praw do malucha, częściej, z lepszym lub gorszym skutkiem, walczą o dziecko. 


Zdaniem Danuty Malik, p.o. dyr. placówki, piątka porzuconych noworodków rocznie to dużo. - Trafiają do nas także z ościennych powiatów, np. Pabianic - mówi. - To jednak zawsze dla tych dzieci jest szansa.


Historie maluchów często są skomplikowane i od początku naznaczone chorobami np. alkoholowymi. Często o oddaniu dziecka decyduje bieda, czasami zimna kalkulacja.

Wśród wychowanków Domu Małego Dziecka jest i takie, które matka oddała dopiero, gdy odebrała becikowe.


Bieda, brak pracy, czasem młody wiek matki to powody zostawiania noworodków, o których mówi Paweł Banaszek, dyrektor PZOZ w Piotrkowie. 
- Można powiedzieć, że mamy jeden taki przypadek rocznie - mówi. - Najczęściej chodzi o trudną sytuację ekonomiczną, czasem te matki mówią, że nie są w stanie zapewnić opieki dziecku i że tak jest lepiej dla dziecka i dla nich.


Nie ocenia także siostra Jadwiga Pruska, dyrektor szkół prowadzonych przy parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego, gdzie od 2009 roku działa okno życia. Do tej pory zostało otwarte tylko dwa razy.

W małej kołysce w oknie plebanii położono w 2010 roku dwóch małych chłopców. Pierwszy raz okno otworzyło się pod koniec lutego ok. godz. 6 rano. Położony tam malec miał kilka godzin. Dziecko ważyło 2,7 kg, i miało 51 cm wzrostu. Chłopczyk, który otrzymał imię Adam, trafił do szpitala, a potem do domu dziecka.


Drugiego chłopca zostawiono 31 marca tego samego roku. Dziecko było ubrane m.in. w śpiworek, a pod kocykiem miało medalik. Siostry ochrzciły go z wody i nadały mu imię Dominik. Według lekarzy lekarzy chłopiec urodził się 7-10 dni wcześniej i był zdrowy.

- Dobrze, że było to tylko dwoje dzieci, ale z drugiej strony zawsze lepiej zostawić je tu, niż np. w reklamówce - mówi siostra Jadwiga ze smutkiem.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto