Było po godzinie 1 w nocy, gdy Barbara Gaworczyk z ul. Poprzecznej zadzwoniła do syna. Miała bardzo wysokie ciśnienie krwi - skurczowe mimo podania leku wynosiło ok. 220 mmHg. Do 70-letniej piotrkowianki, która w grudniu miała wszczepiony rozrusznik serca, taksówką szybko z drugiego końca miasta przyjechała synowa. Ponieważ ciśnienie nie spadało, a chora czuła się bardzo źle, wezwały pogotowie.
- Najpierw dyspozytorka powiedziała, żeby dzwonić na rejon, zadzwoniłam, ale tam lekarka powiedziała, żeby wezwać pogotowie, bo oni mają aparat do EKG, a ona nie - opowiada synowa Urszula Gaworczyk, która wtedy ponownie wykręciła numer pogotowia. Tym razem zgłoszenie przyjęto.
Karetka przyjechała szybko, a według pomiaru wykonanego przez lekarza, ciśnienie pani Barbary nadal było niebezpiecznie wysokie. Zapadła decyzja o zabraniu chorej do szpitala. Pojechała w koszuli nocnej.
- Lekarz kazał tylko zarzucić płaszcz, bo tak będzie wygodniej przy badaniu - mówi synowa.
Kiedy lekarz dodał, żeby za godzinę zadzwonić do szpitala i sprawdzić, czy mama zostanie, czy wróci, myślała, że żartuje. Tym bardziej że gdy powiedziała odruchowo, że nie ma auta, usłyszała od ratowników, że są taksówki... - Była noc, nie minął miesiąc od operacji mamy, myślałam, że tak mówi dla rozładowania atmosfery, bo to wydawało się nieprawdopodobne...
Jednak stało się faktem, bo nie minęła godzina, a do synowej zadzwoniła pani Barbara. Jej stan się poprawił i decyzją lekarza miała wrócić do domu. Pielęgniarka wezwała 70-latce taxi.
- Przeraziło mnie to, bo co by zrobił ten taksówkarz, gdyby mu np. w aucie zemdlała? - dodaje pani Urszula.
- Ale takie są procedury - podkreśla Arkadiusz Wardziński, dyrektor ds. medycznych Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Kopernika w Piotrkowie, który przypomina, że zgodnie z ustawą o ratownictwie medycznym, karetka nie może odwozić chorych do domu. Ma tylko obowiązek przywiezienia ich do szpitala.
- Dla ratowania życia - dodaje Wardziński. - Potem jedzie dalej ratować życie, a chory po udzieleniu pomocy do domu może wrócić sam, z rodziną, taksówką, w niektórych sytuacjach transportem sanitarnym. O tym decyduje lekarz.
Dyrektor Wardziński nie widzi powodów, żeby w tym przypadku kwestionować decyzje lekarza, tym bardziej że to nie pierwsza taka reakcja na zakaz odwożenia pacjentów karetką.
- Przy każdej okazji tłumaczymy, wyjaśniamy, bo ludzie są przez tyle lat przyzwyczajeni, że było inaczej... - mówi.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?