Co pan bardziej przeżywał w tę sobotę - mecz drużyny z Mierzyna z ŁKS, czy zapowiedziany najazd kibiców łódzkiego klubu?
Chyba najbardziej obawiałem się o to, że kibice, gdy dowiedzą się, że nie mogą robić zgromadzenia, rozjadą się po gminie i dojdzie do jakichś dewastacji. Jako kibic sportowy żałuję, że nie było choć jednego gola dla Mierzyna, choć pierwsza połowa była naprawdę super. Ale jako gospodarz gminy, cieszę się, że ten mecz skończył się tak, jak się skończył.
Były sytuacje podbramkowe poza boiskiem?
W zasadzie nie. Jeden mężczyzna fotografował nasze rejestracje, ale został wylegitymowany. Kibice ŁKS mają zakaz stadionowy i dlatego występują o zgodę na zorganizowanie zgromadzenia, żeby protestować przeciw decyzji ŁZPN. My takiej zgody im nie daliśmy, ale pani wojewoda niestety uchyliła nasz zakaz. Odwołaliśmy się i dopiero w piątek wieczorem dostaliśmy informację, że jednak nasza decyzja jest prawomocna.
Kibice jednak przyjechali. Miało być ich 800. Ilu dojechało?
Trudno ocenić, bo byli rozproszeni. Na szczęście do niczego nie doszło, co jest zasługą zdecydowanego i radykalnego działania policji. Policjanci zatrzymywali auta kibiców jeszcze przed Mierzynem, mówili o zakazie i niektórzy wracali. Nawet mój samochód został zatrzymany, choć mówiłem, że jestem wójtem. Ale wtedy akurat wyprowadzano kibiców. Jestem pod wrażeniem działań policji, choć przerażają mnie koszty takich działań. Było chyba 400 policjantów prewencji, helikopter, policja konna, akcją dowodził komendant z Piotrkowa. Ale tak nie powinno być.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?