Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Parę słów o niemieckim oficerze Wilmie Hosefeldzie, który w czasach wojny ratował Polaków

Paweł Reising
Wilm Hosenfeld wśród przyjaciół w Pabianicach
Wilm Hosenfeld wśród przyjaciół w Pabianicach Fot. ze zbiorów Pawła Reisinga
Niedawno TVP przypomniała słynnego ,,Pianistę" Romana Polańskiego. Warto przy okazji poznać piotrkowskie wątki w życiorysie niemieckiego oficera Wilma Hosefelda.

Film"Pianista" Romana Polańskiego miał premierę w 2002 roku. Wzbudził wtedy ogromne zainteresowanie. Przypominano postać tytułowego pianisty - Władysława Szpilmana, a także Wilma Hosenfelda. Ten niemiecki oficer uratował Szpilmana, który po upadku Powstania Warszawskiego ukrywał się w ruinach opustoszałej stolicy. Często publikowaną w polskiej prasie ilustracją była fotografia Hosenfelda, trzymającego na rękach, jak pisano, "polskiego chłopczyka".

Wkrótce po premierze filmu spotkałem piotrkowianina Janusza Kaźmierczaka, który stwierdził, że ten chłopczyk to jego kolega z Pabianic. Nazywał się Kurt, albo o Harry Naumann, bo chłopcy byli bliźniakami. Trudno mi było uwierzyć w te słowa, minęło przecież ponad 60 lat od czasu wykonania zdjęcia, a pamięć jest zawodna. Poza tym dowodów żadnych nie miałem.

Ale kilka miesięcy później znalazłem przedruk z niemieckiej gazety. Ilustracją było to samo zdjęcie z informacją, że wykonane zostało jesienią 1939 roku w Pabianicach! Teraz mogłem mieć pewność, że chłopiec na rękach Hosenfelda jest rzeczywiście małym przyjacielem Janusza Kaźmierczaka.

Jak wspomina, we wrześniu 1939 roku miał 6 lat. Do szkoły nie chodził, bo Pabianice znalazły się w Rzeszy. Jego tata był gospodarzem i konserwatorem budynku przy ul. Rocha, w którym znajdowały się biura żandarmerii, wojska, formacji SA. Mieszkali tam jako jedyna polska rodzina. Najbliższymi sąsiadami była niemiecka rodzina Naumannów.

- Ich synowie Kurt i Harry to byli moi rówieśnicy - opowiada Janusz Kaźmierczak. - Naumann był oficerem Wermahtu. Wielokrotnie powtarzał, że Polacy donoszą do władz niemieckich sąsiad na sąsiada...

Jak opowiada, Naumannowie mówili biegle po polsku. Mogli pochodzić z okolic Poznania. Synowie rozumieli wiele polskich słów. W roku 1944 Nau-mann został wysłany prawdopodobnie na front wschodni.

- Jego żona została sama z dziećmi. Gdy zbliżała się Armia Czerwona, to na ręczny wózek wrzuciła trzy walizki i z synami musiała uciekać. Więcej ich nie spotkałem - wspomina Kaźmierczak.

Wraz z filmem ukazały się wspomnienia Władysława Szpilmana z lat 1939-1945, na których oparty został scenariusz. W suplemencie znalazły się fragmenty z pamiętnika Wilma Hosenfelda. Wśród nich jest zapis z wizyty w Tomaszowie Maz. w czerwcu 1942: "Z katolickiego kościoła słyszę dźwięk organów i śpiew, wchodzę do środka, przed ołtarzem stoją dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, ubrane w białe szaty. W kościele jest wielu ludzi, śpiewają "Tantum ergo", ksiądz udziela błogosławieństwa wszystkim, w tym mnie. Stoją małe niewinne dzieci, tu w polskim mieście i tam w niemieckim mieście albo w innym państwie i modlą się wszystkie do Boga, a za parę lat wyruszą do boju oślepione nienawiścią i będą się nawzajem zabijać."

W 2008 r. Oficyna Wydawnicza "Rytm" wydała obszerną, prawie tysiącstroicową książkę pt. "Starałem się pomagać każdemu". Powstała ona w oparciu o dziennik i listy Wilma Hosenfelda.

W rozmowie z kierownikiem wydawnictwa dowiedziałem się, że instytut Yad Vashem odmówił nadania pośmiertnie Hosenfeldowi tytułu "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Ponoć powodem był fakt, że udokumentowana jest pomoc tylko jednemu Żydowi. Wydawnictwo kilka dni później przysłało mi książkę w celu wykorzystania jej do pracy dziennikarskiej.

Lektura okazała się bardzo ciekawa. Pokazuje wrażliwego człowieka, który stara się przeciwstawić ogromnemu systemowi zła i zakłamania. Autor urodził się 1895 roku. W 1914 r. przerwał naukę w studium pedagogicznym i wstąpił naochotnika do wojska. Walczył m.in. w Belgii, na Litwie, w Rumunii. Parokrotnie ranny, zakończenie wojny przeżył w szpitalu. W 1918 r. został nauczycielem i wkrótce założył rodzinę. Od 1927 r. był kierownikiem wiejskiej szkoły. Oprócz efektywnej pracy pedagogicznej działał również jako animator kultury i sportu. W 1935 r. wstąpił do NSDAP, ale szybko przyszło otrzeźwienie. Krytycznie oceniał metody wychowawcze Hitlerjugend, nie mógł zrozumieć, dlaczego katolików traktuje się jako obywateli drugiej kategorii. Potrafił o tym mówić otwarcie, za co określono go, że "nie jest stuprocentowym narodowym socjalistą".

W sierpniu 1939 r. otrzymał wezwanie do wojska i został instruktorem rekrutów. Nie brał udziału w walkach. Trafił do Pabianic, gdzie był "prawą ręką" komendanta obozu jenieckiego. Pomagał wielu polskim żołnierzom w zwolnieniu z obozu. Szybko przekonał się, że "straszne prześladowania" mniejszości niemieckiej w Polsce są wymysłem hitlerowskiej propagandy. Myślał, że zostanie przeniesiony do Piotrkowa, lecz w 1940 roku trafił do Warszawy.

W lutym 1943 r. Hosenfeld pisał: "Nie sposób zrozumieć, że mogliśmy popełnić takie bestialstwa na bezbronnej ludności cywilnej, na Żydach. Często, bardzo często zastanawiam się, jak to możliwe? Wyjaśnienie jest tylko jedno; ludzie, którzy byli zdolni do takich czynów, którzy wydawali rozkazy i zezwalali, aby tak się działo, stracili wszelkie poczucie moralności.

"Podczas Powstania Warszawskiego, we wrześniu 1944, tak opisywał swoich przełożonych, którzy zaprosili go na wytworne przyjęcie: "Ci ludzie nie doświadczają żadnych okropności wojny, żadnych ofiar, wyrzeczeń, cierpień. Bogacą się, kurwią i obżerają. Ale czy człowiek sam nie staje się współwinny tego wszystkiego? "

Na początku 1945 roku Hosenfeld trafił do sowieckiej niewoli. 15 lipca 1946 roku udało mu się z łagru wysłać list do żony. Wymienił w nim nazwiska osób, które mogłyby pomóc w jego uwolnieniu. Na pierwszym miejscu tej listy był Józef Pacanowski z Piotr-kowa Tryb. Władysław Szpilman był dopiero na miejscu trzecim...

Józef Pacanowski urodził się 16 lutego 1893 roku w Piotrkowie i był wyznania mojżeszowego. Przy ulicy Bujnowskiej 23 (obecnie Roosevelta) była fabryka papy dachowej "H.Z.Pacanowski i Syn". Była to znana rodzina, lecz nikt nie przypomina sobie, żeby przebywali oni w piotrkowskim getcie. Prawdopodobnie okupację spędzili w Warszawie. Wojnę przeżyli Hersz i Gucia Paca-nowscy. Hersz, czyli Heniek po wojnie był w Piotrkowie, ale szybko wyjechał do Izraela i tam wkrótce umarł. O Józefie Pacanowskim nie znalazłem żadnych informacji.

Wilm Hosenfeld zmarł 13 sierpnia 1952 r. z powodu pęknięcia aorty. Był to siódmy rok jego pobytu w łagrze. W 2007 roku prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymał też medal "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Jak się dowiedziałem, w ponownie wysłanym wniosku wykorzystane zostały materiały z Piotrkowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto