Radny Krzysztof Kozłowski odchodzi z PiS

Złożył pan rezygnację z członkostwa w PiS i radnego tego klubu w Radzie Miasta. Dlaczego?
Dlatego, że nie mogę znaleźć wspólnego języka z szefem okręgu nr 10, panem Antonim Macierewiczem.

Na czym ten konflikt polega?
To nie jest konflikt. Zostałem przez tego pana zignorowany, usunięty, zostawiony. Od 6 lat jestem związany z PiS i nie dałem dowodu nielojalności czy niewłaściwego reprezentowania tej organizacji politycznej. Z tym panem nie można znaleźć porozumienia, bo stosuje zasadę „dziel i rządź”. Wskazuje palcem ludzi, którzy są wybierani na szefów struktur powiatu czy miasta, to nie ma nic wspólnego z demokracją. Nie mogę się z tym godzić.

I co dalej pan zamierza?
Jestem radnym niezależnym.

Ale podczas sesji (rozmawiamy w środę - red.) występował pan jako radny PiS?
Wystąpiłem z PiS 10 lutego, ale przewodniczący naszego klubu w radzie poprosił mnie, abym do sesji pozostał. Starałem się godnie reprezentować PiS, ale - niestety - nie chciałbym dalej w tym tkwić, żeby moi koledzy nie myśleli, że nic się nie stało. Nie otrzymałem od nikogo pomocy, a byłem bez pracy przez dwa lata - mój szef okręgu nawet nie zapytał, czy mam pracę i jak żyje moja rodzina.

A więc to chodzi o posadę?
Nie tylko o to - jeżeli jestem jego przedstawicielem i mija 6 lat współpracy, a ten pan nie ma dla mnie 3 minut, żeby porozmawiać o różnych sprawach dotyczących funkcjonowania partii, to jest chyba jakieś nieporozumienie. Jestem całym sercem za tym, żeby PiS rządziło w tym kraju, ale lokalnie dla Piotrkowa obecność pana Antoniego Macierewicza jest nie do zniesienia. Uważam, że ten pan zniszczył struktury lokalne, wprowadza konflikty. A struktury są bardzo słabe, PiS w Piotrkowie praktycznie nie istnieje i to nie jest przenośnia. Bazujemy tylko na notowaniach centralnych.

Paweł Kukiz: Przepraszam za wcześniejszą tak wielką sympatię do ministra Macierewicza