Mężczyzna spędził noc w areszcie za to, że rozwieszał plakaty wyborcze, uderzające w osobę starosty piotrkowskiego Stanisława Cubały. Niejako z rozpędu w areszcie noc spędziła także znajoma Bogusławskiego, która jechała z nim tego wieczoru autem.
Piotrkowska Prokuratura Okręgowa sprawą zajmie się ponownie po tym, jak sąd uchylił jej decyzję o umorzeniu postępowania prowadzonego z doniesienia starosty.
Śledczy w rozwieszaniu plakatów nie dopatrzyli się czynu zabronionego i zakłócającego przebieg wyborów, a dwa kolejne wysunięte przez poszkodowanego Stanisława Cubałę paragrafy - zniesławienie i znieważenie jego osoby - odrzucili, bo są one ścigane z oskarżenia prywatnoskargowego.
Prokuratura, jak tłumaczył wtedy rzecznik PO w Piotrkowie Witold Błaszczyk, nie widziała interesu społecznego w objęciu ściganiem czynów prywatno-skargowych.
Po decyzji sądu jednak będzie musiała się sprawie przyjrzeć ponownie, z uwzględnieniem sprawdzenia m.in. dodatkowych dowodów.
Sprawę zatrzymania Bogusławskiego, ale od drugiej strony, bada prokuratura w Radomsku. Postępowanie z doniesienia przedsiębiorcy prowadzone jest w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez policjantów z komisariatu w Gorzkowicach.
Jacek Bogusławski, w tej sprawie poszkodowany, wskazuje na dwa wątki - bezpodstawne zatrzymanie jego i jego znajomej oraz niepodjęcie przez policjantów działań mających na celu zatrzymanie samochodu, który tamtego wieczoru, ścigając auto Bogusławskiego, miał doprowadzić do zagrożenia w ruchu.
- Mówiłem policjantom, żeby wylegitymowali tamtego kierowcę, ale oni to zignorowali - mówi.
Sprawa zatrzymania za plakaty w międzyczasie przeszła już przez kilka sądów. W grudniu Sąd Rejonowy w Piotrkowie, rozpatrując zażalenie Bogusławskiego na zatrzymanie, uznał je za przeprowadzone zgodnie z przepisami, ale bezzasadne.
Treść plakatów, które były powodem całej sprawy (w części kopiujących zapisy z dokumentów wytworzonych przez SB, która zarejestrowała Cubałę jako TW "Okrzę") była też przedmiotem procesu w tzw. trybie wyborczym. Sąd pierwszej instancji orzekł przepadek plakatów oraz nakazał przeproszenie starosty i wpłatę 2 tys. zł na rzecz Domu Dziecka w Sulejowie. Przypomniał też, że staroście nigdy współpracy nie udowodniono.
Po zażaleniu Bogusławskiego, Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał zakaz rozpowszechniania plakatów, ale uznał, że przedsiębiorca nie musi zamieszczać w prasie ani sprostowania, ani przeprosin Cubały.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?