Latem nie ma dnia, żeby dyżurny straży nie odebrał co najmniej jednego wezwania do stwarzających zagrożenie owadów. Ludzie skarżą się, że osy i pszczoły są niebezpieczne, ale to nie zawsze bywa prawdą.
- Powiedzmy szczerze, jest to nadużywane - podkreśla mł. brygadier Maciej Dobrakowski, rzecznik prasowy Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Piotrkowie. I wylicza przypadki, w których wzywający mówił o "wielkim i niebezpiecznym kokonie", który faktycznie... znajdował się 30 metrów od domu i mieszkało w nim pięć os. - Ale skoro już przyjeżdżamy, to usuwamy - wzdycha.
Priorytetem są wezwania do szerszeni i miejsc, gdzie przebywają dzieci, młodzież. - Przez telefon nie widać, jak to wygląda naprawdę - mówią strażacy. Aż 87 razy strażaków o walkę z owadami prosili sami piotrkowianie. Najczęściej wzywali ich do altanek i ogródków działkowych, bo jak dodaje Maciej Dobrakowski, informacja o niezawodnym i bezpłatnym sposobie na owady rozprzestrzenia się pocztą pantoflową.
- Najczęściej "obrabiamy" ogródki działkowe. Raz przyjeżdżamy do jednego, a następnego dnia do innego sąsiada - przyznaje Dobrakowski.
Strażacy, choć nigdy nie odmawiają pomocy, nie ukrywają, że coraz częściej informują ludzi, iż usuwaniem gniazd owadów zajmują się specjalistyczne firmy. - Tam, gdzie nie ma zagrożenia, powinniśmy odgrodzić teren taśmą i odjechać - mówi Maciej Dobrakowski. - I wygląda na to, że do tego będzie dążyła komenda główna PSP, bo wyjazdów z roku na rok jest coraz więcej.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?