44-latek z powiatu piotrkowskiego umyślnie zarysował cudze auto. Wyrokiem sądu musi naprawić szkodę

3 tysiące złotych grzywny, prawie 2,5 tys. zł częściowego zwrotu kosztów naprawy uszkodzonego samochodu, 840 zł tytułem zwrotu kosztów na adwokata i 370 złotych opłat sądowych - tyle Mariusza B., mieszkańca powiatu piotrkowskiego kosztowało umyślne zarysowanie cudzego auta. Choć oskarżony nie przyznał się do tego czynu, piotrkowski sąd, mając przed oczami nagranie monitoringu, na którym widać, jak 44-latek przykłada dłoń do karoserii volvo XC90 i „przeciąga” po niej od błotnika przez lewe i tylne drzwi, uznał go winnym uszkodzenia pojazdu. Wyrok jest prawomocny.

Do zdarzenia doszło w ostatni dzień ubiegłorocznych wakacji na parkingu Centrum Handlowego Echo w Piotrkowie. Było przed godziną 19. Volvo, należącym do Krzysztofa W. z Piotrkowa, kierowała jego partnerka. Kobieta przyjechała na zakupy. Zaparkowała prawidłowo, choć blisko linii oddzielającej jej miejsce od miejsca, które zajmowała skoda rapid skazanego.

- Samochód był zaparkowany prawidłowo, pomiędzy liniami miejsca parkingowego, a pasażerka skazanego nie miała żadnego problemu, żeby wsiąść do swojego samochodu - zaznacza prokurator Jarosław Anioł z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie.

Niecałe pół godziny później na parkingu pojawił się Mariusz B., właściciel skody. Włożył zakupy do bagażnika i razem z żoną wsiadł do samochodu. Zanim to jednak zrobił - co uchwyciła kamera, a podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku - mężczyzna rozglądał się.

W ocenie sędziego Rafała Nalepy 44-latek „zachowywał się w charakterystyczny sposób, rozglądając się nerwowo na boki. Ponadto, odczekał do momentu aż kierowca zaparkowanego naprzeciw volvo samochodu odjedzie z parkingu. W taki sposób zachowują się, jak wskazuje praktyka i doświadczenie życiowe, osoby chcące dokonać przestępstwa w miejscu publicznym”.

Chwilę później do przestępstwa doszło - Mariusz B. wysiadł ze skody, obszedł przód auta i przechodząc wzdłuż lewego boku volvo przyłożył lewą dłoń do karoserii i zarysował ją - prawdopodobnie kluczykiem - od zderzka do końca tylnych drzwi.

Jeszcze na etapie śledztwa, tłumaczył, że wysiadł, bo „być może chciał wyciągnąć ulotkę zza wycieraczki”, później wyjaśniał, że „opuścił pojazd, ponieważ chciał sprawdzić czy obok samochodu nie leżą pieniądze upuszczone przez żonę”. Sąd jednoznacznie uznał te wyjaśnienia za niewiarygodne i stanowiące „nieudolną linię obrony skazaną na niepowodzenie”.

Nagranie jasno pokazuje, że 44-latek nie schylał się, nie rozglądał w poszukiwaniu zguby, lecz przeszedł między autami szybkim i zdecydowanym krokiem trzymając dłoń przy karoserii sąsiedniego samochodu.

Rzeczoznawca koszt naprawy volvo oszacował na 3,5 tys. zł. Część pokrzywdzonemu wypłacił ubezpieczyciel, pozostałą kwotę - z kosztami rzeczoznawcy - decyzją sądu ma zapłacić skazany.

Jak w uzasadnieniu wyroku podkreślił sędzia, 44-latek działał „w biały dzień”, bez jakiejkolwiek prowokacji ze strony kierującej volvo „dopuszczając się budzącego oburzenie aktu wandalizmu”.