Chaos informacyjny, brak komunikacji i przerzucanie się odpowiedzialnością - tak wygląda kwestia usuwania, identyfikowania i zgłaszania miejsc, w których rośnie barszcz Sosnowskiego i barszcz Mantegazziego. Obie rośliny są niebezpieczne dla zdrowia i życia (stwierdzono przypadki śmiertelne). Powodują bóle głowy, mdłości, oparzenia, a nawet nowotwory.
Kilka tygodni temu mieszkanka gm. Gorzkowice zgłosiła do urzędu, że na jej posesji i obu przyległych znajdują się rośliny, które wyglądają na barszcz Sosnowskiego. Interwencji nie doczekała się do tej pory. - Słyszałam, że trzeba to zgłaszać, bo są niebezpieczne. Sama się o tym przekonałam, po kilku minutach pobytu w ogródku mam mdłości i boli mnie głowa, a chwasty rosną tuż za płotem - mówi pani Alicja z Gościnnej.
Robert Kukulski, zastępca wójta, wyjaśnia, że gmina nie ma żadnych uprawnień, środków, ani pracowników, żeby się tym problemem zająć i odsyła do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi. Tam jednak słyszymy, że RDOŚ jedynie informuje o zagrożeniu i nie ma w swoich zadaniach usuwania barszczu.
- To leży w kompetencjach gmin - mówi Magdalena Tazbir, rzecznik prasowy i dodaje, że gmina może ubiegać się o dofinansowanie ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Odsyła też do ustawy o samorządzie gminnym.
Z tej jednak nie wynika jednoznacznie, czy w polskim systemie prawnym istnieje obowiązek niszczenia stanowisk barszczu i na kim on spoczywa. Wiadomo, że działania mogą zostać podjęte w ramach aktów prawa miejscowego oraz przepisów porządkowych ustanowionych przez gminy. A te radzą sobie z problemem różnie. Część zleca tę czynność straży pożarnej, straży miejskiej lub specjalistycznej firmie, a część nie robi nic.
Wytyczne dotyczące zwalczania barszczu na terenie Polski wydane w 2014 r. przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, do których odsyła też Ministerstwo Środowiska, mówią o tym, że na terenie prywatnym to właściciel nieruchomości ma usunąć roślinę, ale też nikt nie może go do tego zmusić. Wskazują jednocześnie, że „sprawa mieści się w zakresie zadań własnych gminy”.
Paradoksów jest wiele, bo uchwały podejmowane przez gminy, które w regulaminie o utrzymaniu czystości i porządku dopisywały, że to mieszkańcy powinni usuwać chwasty, były uchylane przez wojewodów.
Czytaj także Kto powinien usuwać barszcz Sosnowskiego? Urzędy przerzucają się odpowiedzialnością
Ręce umywa także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Łodzi, bo... barszcz nie znajduje się na liście roślin kwarantannowych. Jak mówi Katarzyna Kacprzak-Arhayem, w ubiegłym roku wojewoda łódzki wysłał pismo do prezydentów, burmistrzów, gmin itd., w którym zachęcał do kontaktu w tej sprawie z RDOŚ, WIOŚ oraz sanepidami. Sanepidy jednak przekazują zgłoszenia do gmin i koło się zamyka, a sam WIOŚ nie krył zaskoczenia zarządzeniem.
Miejsce, w którym rośnie barszcz razem ze zdjęciem można zgłosić przez portal barszczedu.pl, który weryfikuje zgłoszenie i umieszcza stanowisko na mapie online. Wyjściem jest także wystąpienie gminy do NFOŚiGW o dofinansowanie w imieniu osoby prywatnej. W naszym regionie zgłoszenia pochodzą m. in. z Rozprzy, Moszczenicy, Gorzkowic, Woli Krzysztoporskiej i Łęk Szlacheckich. W lipcu 2015 r. barszcz po interwencji straży miejskiej usunięto przy ul. Budki w Piotrkowie, miesiąc później zgłoszenia dotyczyły ulicy Belzackiej, Podmiejskiej i Zawodzie, a w ub. r. gierkówki na wysokości stacji Statoil w Kargał Lesie.
Barszcz Sosnowskiego - jak ustrzec się przed najniebezpieczniejszą rośliną w Polsce
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?