Takich pytań jest więcej. Małgorzata Jaskulska, właścicielka podmywanej posesji na Podklasztorzu, która sporą część lata przechodziła w kaloszach, jeszcze nie usłyszała na nie satysfakcjonującej odpowiedzi.
- Po majowej powodzi, wały wyschły już w lipcu. Dlaczego od tego czasu nie były naprawione? Dlaczego nic nie zrobiono? Przecież w tym roku wały już nie wyschną. Jak będziemy zabezpieczeni przed zimą? Nie ukrywajmy, teraz już nic zrobią. Tylko co będzie wiosną, gdy przyjdą roztopy? - pyta kobieta.
Jeszcze tydzień temu ton jej głosu był spokojniejszy. W nocy z piątku na sobotę na jej podwórko po raz kolejny wdarła się zdradliwa fala. Podtopiła garaż i zabudowania gospodarcze, prawie odcinając posesję od ,,suchego lądu". Naporu fali nie wytrzymała opaska na wałach, założona jako pierwszy etap ich naprawy. Naprawy, o której jak mogą domniemywać okoliczni mieszkańcy, doświadczeni przez Pilicę, urzędnicy zapomnieli.
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, który zarządza Pilicą, ustami rzecznika po raz kolejny tłumaczy, że oni o naprawie wałów nie zapomnieli, zaś pozorny zastój na wałach, które od czerwca miały być naprawione, to skutek przeciągających się procedur przetargowych.
- Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie jest jednostką budżetową, nie zaś prywatną firmą - zaznacza Dariusz Bogacz, rzecznik instytucji. - Obowiązują nas przepisy oraz procedury związane z zamówieniami publicznymi.
Jak przypomina, te zakończyły się w poprzednim tygodniu. W mijającym RZGW miało kontynuować naprawę wałów. Nie zdążyło, natura była szybsza. Co w takiej sytuacji? Bogacz zaprzecza czarnym proroctwom powodzian z Podklasztorza. Jak twardo zapowiada, wały będą naprawione jeszcze w tym roku.
- Umowa z wykonawcą jest już podpisana - podkreśla Bogacz. - Prace ruszą, jeśli tylko będzie to możliwe. Stan Pilicy musi opaść do poziomu ok. 200 cm. Wały zostaną naprawione jeszcze w tym roku i nic temu nie przeszkodzi. Termin realizacji podpisanej umowy jest określony i mija 15 listopada.
Planowane prace przewidują oczyszczenie terenu z drzew i krzewów, roboty ziemne, uformowanie korpusu zapory, wykonanie płyt żelbetowych na odtworzonym odcinku zapory oraz wykonanie prac towarzyszących - humusowania, obsiania skarp mieszanką traw. Naprawa wałów ma kosztować ok. 290 tys. zł.
Na realizację tego planu czekają nie tylko podtapiani mieszkańcy, ale i władze gminy, które są zawsze pierwszym adresatem skarg poszkodowanych. Burmistrz, który od soboty kilkakrotnie objeżdżał zagrożony teren, zdaje sobie sprawę, że cierpliwość ludzi ma swoje granice. Z drugiej strony, dobrze wie, że procedury są nieubłagane. - Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze - przyznaje Stanisław Baryła, burmistrz Sulejowa.
W tym przypadku o pieniądze z dotacji od Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, więc obwarowane dodatkowymi procedurami. Inną kwestią, jak dodaje Baryła, jest fakt, że rzeki wylały nie tylko w Sulejowie i nie tylko w Sulejowie RZGW musi naprawiać wały. - Nie można było przewidzieć, że przyjdzie ostatnia fala, ale ja w ogóle pod uwagę nie biorę takiego scenariusza, że RZGW nie zdąży ich naprawić przed zimą - podkreśla.
W Sulejowie nie wszystkim jest na rękę naprawienie wałów. Krzysztof Misztela z ul. Błonie, wie, że zatkanie wałów dla niego oznacza zalanie posesji. Po sobotnim podniesieniu się wody, dostępu Pilicy na podwórko broniły zapory z worków z piaskiem, ale i to nie wystarczyło.
- Najprostszą receptą byłoby pogłębienie koryta rzeki, ale od lat nie udaje się nikomu tego dokonać - mówi Krzysztof Misztela. W tej kwestii Miszteli wtóruje wielu mieszkańców, a Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej szuka na ten cel pieniędzy. Ale, jak zaznacza burmistrz, który w tej sprawie współpracuje z kadrą Uniwersytetu Łódzkiego i Politechniki Łódzkiej, pogłębienie może przynieść efekt odwrotny od zamierzonego.
- Jest obawa, żeby poruszony szlam nie naruszył tamy - zauważa. Na razie Krzysztofowi Miszteli pozostaje więc wypompowanie wody z podwórka. Musi to robić, bo w domu, po majowej powodzi ma już nowe podłogi i drzwi. Ale pompowanie wody kosztuje. - Za prąd miesięcznie płacę po 600 złotych - dodaje Misztela.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?