Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niesłusznie aresztowani chcą odszkodowań

K.Wojna, E.Drzazga
Niesłusznie aresztowani chcą odszkodowań za miesiące spędzone za kratami
Niesłusznie aresztowani chcą odszkodowań za miesiące spędzone za kratami Archiwum Nasze Miasto
Niesłusznie aresztowani chcą odszkodowań za miesiące spędzone za kratami. Policjanci z Bełchatowa na odszkodowania czekali kilka lat. Dostali po 250 tys. złotych.

- Przykra sprawa, to starsza kobieta, wiem, że potem chorowała. To świństwo, jak tak można... - mówi mieszkanka jednej ze wsi w gminy Łęki Szlacheckie, gdzie w 2011 roku doszło do zgwałcenia jednej z kobiet.

Sprawa, choć sprawcę zatrzymano niemal od razu, ciągle nie znalazła swojego finału przed sądem. Dopiero pod koniec czerwca tego roku do Sądu Rejonowego w Piotrkowie wpłynął w tej sprawie akt oskarżenia, jak się okazało, drugi i wobec zupełnie innego podejrzanego niż na początku dochodzenia.

Sprawa wobec pierwszego podejrzanego, a później oskarżonego, jak informuje sędzia Agnieszka Leżańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie, zakończyła się zwróceniem materiałów do ponownego rozpatrzenia ich przez prokuraturę. A potem umorzeniem. Ale zanim do tego doszło, tak samo jak do skierowania nowego aktu oskarżenia wobec innego oskarżonego, mężczyzna spędził za kratami kilka miesięcy.

Niewykluczone, że teraz będzie dochodził przed sądem odszkodowania za niesłuszny areszt. Takich wniosków, tylko w tym roku do piotrkowskiego sądu wpłynęło kilka. Część dość szybko jest odrzucana, ale dwa czekają na decyzję sądu.

Pierwszy złożył mieszkaniec województwa śląskiego, który w piotrkowskim areszcie przesiedział - jak się później okazało niesłusznie - ponad 9 miesięcy. Za kraty wysłała go Prokuratura Okręgowa w Katowicach, która podejrzewała mężczyznę o przestępstwa gospodarcze. Sprawa ciągnęła się dość długo - tymczasowe aresztowanie skończyło się w czerwcu 2008 roku, a 4 lata później umorzeniem zakończyło się prokuratorskie postępowanie. Teraz przedsiębiorca domaga się za długie miesiące za kratami odszkodowania w wysokości 150 tys. zł.

Drugi pozew, który wpłynął w tym roku do Sądu Okręgowego w Piotrkowie, dotyczy mieszkańca powiatu opoczyńskiego, który za kratami - z zarzutami przyjęcia korzyści majątkowej za ułatwienie zdobycia prawa jazdy - spędził 5 miesięcy.

Sąd w przypadku jednego zarzutu sprawę umorzył, a w przypadku drugiego uznał oskarżonego za winnego, ostatecznie po apelacji zamieniając karę pozbawienia wolności w zawieszeniu na grzywnę.
Teraz mieszkaniec powiatu opoczyńskiego chce za miesiące w areszcie 100 tys. zł. Oba pozwy dopiero będą rozpatrywane.

- Jest okres urlopowy - tłumaczy sędzia Leżańska.

Dość długo na swoje odszkodowania czekali dwaj bełchatowcy policjanci. Dopiero po kilkuletniej batalii w sądach w ramach zadośćuczynienia i odszkodowania za niesłuszne aresztowanie, utratę zdrowia oraz czas spędzony w areszcie i sądach dostali po 250 tys. zł . To tylko ułamek kwoty, o jaką się ubiegali: obaj chcieli po milionie złotych.
Mundurowi Jacek K. i Jan H. W 2006 roku byli pracownikami pionu do spraw walki z przestępczością gospodarczą KPP w Bełchatowie. Aresztowano ich w tak spektakularny sposób, że trudno było to przeoczyć: rano, na oczach kolegów wyprowadzono ich z komendy w kajdankach. Zarzucono im korupcję.

Według ustaleń prokuratury funkcjonariusze mieli przez 2,5 roku przyjmować pieniądze od Jarosława K., mężczyzny, który był jednym z oskarżonych m.in. w sprawie podpaleń bełchatowskiego holownika. Policjanci w zamian za bezkarność mieli od niego przyjąć w sumie 30 tys. zł. Areszt kilka razy przedłużano, wreszcie po 380 dniach od zatrzymania funkcjonariusze wyszli na wolność. Ale ich wina wcale nie była taka oczywista. Jarosław K. zaczął zmieniać zeznania, zasłaniał się lukami w pamięci. Obaj policjanci ostatecznie zostali uniewinnieni. Prokuratorzy jednak nie odpuścili i Sąd Najwyższy musiał zająć się prokuratorskim wnioskiem o kasację. Oddalił go i wtedy piłka była już po stronie policjantów.

Wtedy obaj złożyli wnioski o milionowe odszkodowania, czekając ostatecznie na pieniądze kolejne lata. Najpierw zasądzono im po 150 tys. zł odszkodowania, odwołali się i otrzymali po 250 tys. Pieniądze pierwszy otrzymał Jan H. Jacek K. musiał na nie czekać dłużej, bo jego sprawa ze względów formalnych musiała być ponownie rozpatrzona.
Ostatecznie zakończyła się przyznaniem mu takiej samej kwoty.

Kilka lat temu piotrkowski sąd zajmował się odszkodowaniem za inną pomyłkę piotrkowskiej prokuratury. Mieszkaniec gminy Gorzkowice spędził za kratami ponad pół roku z piętnem zabójcy własnego syna. Potem domagał się prawie 100 tysięcy zadośćuczynienia za niesłuszny areszt.

Mężczyzna od początku nie przyznawał się do zabójstwa 51-letniego syna, który został pobity na śmierć we własnym domu w 2010 roku. Zmieniające się jednak wersje wydarzeń, zmowa milczenia uczestników wcześniejszej libacji i brak wykonanych ważnych badań przez prokuraturę spowodowały, że podejrzenia padły na ojca ofiary. Ostatecznie, śledczy po ekshumacji 51-latka uzupełnili materiał dowodowy i doszli do prawdziwego sprawcy. Okazał się nim inny uczestnik zakrapianego spotkania w domu ofiary. Niesłusznie aresztowany ojciec 51-latka dostał ostatecznie znacznie niższe zadośćuczynienie za miesiące na Wroniej - wcześniej został uznany winnym ataku na syna, do którego doszło przed zabójstwem.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto