Oszuści podszywają się pod CEID

Otrzymałeś list od Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczych i Firm, w którym domaga się 295 złotych opłaty rejestracyjnej? Możesz spokojnie wyrzucić go do kosza, albo zgłosić sprawę do prokuratury, bo to kolejna już odsłona naciągaczy, którzy żerują na skojarzeniu z Centralną Ewidencją i Informacją o Działalności Gospodarczej (CEIDG) - znanemu każdemu przedsiębiorcy rządowemu spisowi działalności gospodarczych prowadzonych przez osoby fizyczne.

Taki właśnie list niedawno otrzymał przedsiębiorca z Piotrkowa działający w branży mediów, Jacek Stępnicki. Nie miał wątpliwości, że to oszustwo. - Tym bardziej, że prawdziwy CEIDG prowadzi kampanię informacyjną w związku z tymi oszustwami przypominając, że wpis do rejestru jst obowiązkowy i bezpłatny - mówi piotrkowianin.

Pan Jacek jednak listu nie wyrzucił do kosza, bo stwierdził, że doświadczony przedsiębiorca szybko zorientuje się, że ktoś próbuje wyłudzić od niego pieniądze, ale początkujący może nabrać się na łudząco podobną nazwę i - dla świętego spokoju - wpłaci pieniądze. Dlatego też na portalu społecznościowym umieścił ostrzeżenie, a do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie wysłał zawiadomienie o możliwości popełnienia oszustwa.

Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej...
Dla uwiarygodnienia oszuści powołują się na zaktualizowany regulamin, zapisy ustaw i choć piszą, że opłata jest fakultatywna (dobrowolna), to jej nie wniesienie spowoduje brak wpisu, a bez tego przecież nie można prowadzić działalności gospodarczej.

Wcześniej już przedsiębiorcy w całym kraju byli naciągani na: Centralną Ewidencję o Działalności Gospodarczej, Ogólnopolską Ewidencję Firm i Przedsiębiorstw, czy Centralny Rejestr Działalności Gospodarczych i Firm.
Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie podkreśla, że jeśli podmiot nazywający siebie CEDGiF faktycznie nie prowadzi żadnego rejestru, a wprowadza adresatów w błąd, to może wyczerpywać znamiona przestępstwa ujętego w Kodeksie Karnym, że „kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.

Jak jednak zwraca też uwagę Bartłomiej Krasiński, miejski rzecznik praw konsumentów w Piotrkowie, wystarczy, że naciągacze prowadzić będą „jakiś rejestr”, a ktoś wniesie opłatę dobrowolnie, to trudno będzie odzyskać pieniądze nawet na drodze sądowej, czy postawić im zarzuty, które utrzymają się w sądzie. W dodatku najczęściej to firmy „krzaki” z wirtualnymi biurami.

Firmy windykują przeterminowane długi
Piotrkowski rzecznik konsumentów częściej potyka się z innymi formami oszustw, których ofiarami są osoby prywatne. Jedną z popularniejszych jest naciąganie na „spłatę zadłużenia”. Czasami w formie listu, a czasami tylko w formie SMS-owej firmy windykacyjne domagają się spłaty niewielkich kwot pieniędzy. „informują”, ze zadłużenie na dany dzień wynosi np. 35 złotych, a szybka wpłata na podany numer konta uchroni „dłużnika” od dalszych konsekwencji.

W tym wypadku nie ma większych problemów z dodzwonieniem się na infolinię, gdzie miły głos może odpowiedzieć, skąd to zadłużenie (np. z firmy telekomunikacyjnej). Już jednak bardziej dociekliwi, którzy zadzwonią do rzekomego wierzyciela, dowiadują się, że długu nie ma.
- Są firmy windykacyjne, który skupują stare, przeterminowane długi. Czasem nawet nie sprawdzają, czy są aktualne - wyjaśnia Bartłomiej Krasiński. - W takim przypadku samemu lub z moją pomocą trzeba wystąpić to tej firmy, by wykazali i udowodnili roszczenie.