Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszuści są coraz bardziej pomysłowi

E. Drzazga A. Tyczyńska
fot. Dariusz Śmigielski
Oszuści nie są w ciemię bici. Na swoje ofiary wybierają tych, którzy mimo wieku mają jeszcze wiele wrażliwości w sobie i ufności do ludzi. Dolna granica wieku - 70 lat, górna - 90.

W Piotrkowie w 2010 roku poszkodowanych zostało kilkanaście osób, od początku tego roku już pięć. Najwięcej przypadków policja odnotowuje na osiedlu Wyzwolenie. W Bełchatowie skala jest nieco mniejsza, ale tragedia każdego taka sama.

- Zawsze, jak słychać, że znowu kogoś oszukali i okradli, to ludzie mają się na baczności, boją się, a potem znowu słychać o jakiejś tragedii - mówi pan Andrzej, mieszkający na osiedlu Wyzwolenia około 60-letni piotrkowianin. - Ja tam mam łańcuch na drzwiach i obcych bez wylegitymowania nie wpuszczam.

Spryciarze przychodzą do domu, zaczepiają na ulicy, dzwonią. Zwykle działają w dobranych dwójkach. Jedno odwraca uwagę upatrzonej ofiary, drugie plądruje mieszkanie i kradnie pieniądze, jakie znajdzie. Podają się za pracowników administracji, pracowników socjalnych, lekarzy, gazowników, elektryków, chcą zrobić remont, przejrzeć domowe instalacje, zawrzeć atrakcyjną umowę, zwrócić nadpłacony podatek, oferują okazyjną sprzedaż.

Ich pomysłowość jest nieograniczona, a przekonał się o tym w biały dzień spacerujący sobie po osiedlu Mickiewicza 81-letni piotrkowianin. W pewnym momencie podjechał do niego samochód, którym kierował mężczyzna podróżujący z kobietą i kilkuletnim dzieckiem. Poprosili starszego pana o pokazanie drogi do szpitala, gdzie miał leżeć ich kolega po ciężkim wypadku, a także o pożyczenie dla chorego większej kwoty. Zaproponowali pozostawienie w zastaw pewnej kwoty w euro w ich kuferku zamykanym na zamek i obiecali, że później zwrócą pożyczkę powiększoną o 2 tys. zł.

- Starszy pan nie podejrzewając niczego złego zaprosił gości do swojego domu i pokazując - nieświadomie - w którym miejscu trzyma swoje oszczędności przekazał im kilka tysięcy złotych - opowiada Ewa Drożdż z biura prasowego piotrkowskiej komendy policji. - Nieznajomi pośpiesznie włożyli coś do kuferka i odwrócili uwagę gospodarza prosząc o szklankę wody. Gdy 81-latek wrócił z kuchni nieznajomi szybko się oddalili, a on wkrótce się zorientował, że zginęło mu w sumie 36 tys. zł oszczędności, a w kuferku są bezwartościowe rzeczy...

Oszukanie kilku kolejnych starszych piotrkowian od początku tego roku nie wymagało takiej "finezji". 84-latka straciła 1 tys. zł, bo wpuściła do mieszkania kobiety, które miały zrobić przegląd wodociągu. Rencistce ubyło z zeszytu, w którym składała pieniądze 900 zł, kiedy odwróciła się, żeby rozebrać się do badania zaoferowanego przez troskliwą "lekarkę". Inna 77-latka straciła kilkadziesiąt tys. zł, kiedy targowała się z kobietami, które zaoferowały jej okazyjną sprzedaż jajek i makaronu. Kiedy zrezygnowała z zakupów "dobrodusznie" zostawiły jej kilka jajek, ale niepostrzeżenie ukradły jeszcze... walizkę z nową pościelą i ręcznikami.

76-letnia mieszkanka Bełchatowa jest uboższa o ponad dwa tysiące złotych, bo posłuchała mężczyzn podających się za gazowników. Zażądali, żeby wpuściła ich do mieszkania. Kuchenka okazała się "uszkodzona", do seniorki miała przyjść ekipa zajmująca się wymianą, ale nikt się nie zjawił. Starsza pani wieczorem zauważyła, że z szafki zniknęły pieniądze.

Szajka wpadła w ręce policji, kiedy swoim autem przejechali skrzyżowanie na czerwonym świetle. W aucie mieli dwie torby wypełnione narzędziami, mierniki, czujniki oraz ulotki dotyczące instalacji gazowych. Najmłodszy, choć nigdzie nie pracował, miał przy sobie prawie 4,5 tys. zł.

Czasami przezorność ratuje z opresji. - Była niewiarygodna - opowiada o swojej "przygodzie" pani Marzena z Bełchatowa. - Wymalowana, wyczesana, na obcasach. Pod pachą miała teczkę. Powiedziała, że jest z opieki społecznej i chce przeprowadzić wywiad środowiskowy. Od razu wiedziałam, że coś tu nie gra i zatrzasnęłam drzwi.

Przez okno widziała, jak kobieta wsiadła do pomarańczowego auta, za kierownicą którego siedział mężczyzna. - Auto było charakterystyczne, potem widziałam je na mieście - dodaje. - Żałuję, że nie zdążyłam zapisać numerów rejestracyjnych.

- Oszuści robią się coraz sprytniejsi, operują fachowym słownictwem, ta np. wiedziała, jak przebiega procedura wywiadu środowiskowego - mówi Ewa Woźniak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Bełchatowie. - Zgłosiliśmy tę sprawę na policję.

O ile do domu można oszustów po prostu nie wpuścić, o tyle trudniej uchronić się przed nimi, kiedy żerują na współczuciu, trosce o rodzinę. Tak działa "metoda na wnuczka". Bełchatowska policja o pomoc w przestrzeganiu starszych osób poprosiła w końcu księży, którzy z ambony czytali specjalny apel. Historie, o których opowiadają policjanci z Bełchatowa jeżą włosy na głowie.

Do 87-latki zadzwonił mężczyzna, który podał się za wnuczka. Powiedział, że jeśli natychmiast nie będzie miał 20 tys. zł, wpadnie w straszne kłopoty. Babcia wnuczka kochała, więc obiecała wziąć kredyt. No i wzięła 11 tys. zł. A do tego dołożyła 2 tys. zł oszczędności, które miała w domu. Pieniądze odebrał kolega wnuka i ślad po nich zaginął. Z kolei 60-letni bełchatowianin wręczył "koledze kuzyna", który miał "wypadek po pijanemu", 13 tys. zł i umówił się jeszcze na zlikwidowanie lokaty. Po dodatkowe pieniądze kolega miał podjechać za jakiś czas. Tyle, że już nie dojechał uznając chyba, że ryzyko jest za duże, a 13 tys. od naiwnego "wujka" to i tak niezły łup.

- Po tym, gdy wyczytaliśmy apel z ambony zgłosiła się do mnie jedna z parafianek - opowiada ks. prałat Janusz Krakowiak z parafii Narodzenia NMP w Bełchatowie. - Opowiadała, że o mało nie padła ofiarą takiego podstępu. Na szczęście po telefonie od "wnuka" poszła do córki. Mam nadzieję, że ten apel trafił do wielu osób.

Dzięki telefonowi do syna, strat uniknęła też 70-letnia piotrkowianka. - Mama odebrała telefon i usłyszała -cześć babciu, więc od razu zapytała - to ty Wojtuś?, a głos oczywiście potwierdził że Wojtuś - wspomina łodzianin, pan Marek. - Mówił, że wybrał się z kolegą do Łodzi i mieli wypadek, że muszą zapłacić, bo będą straszne konsekwencje. Chciał kilku tysięcy złotych. Mama nie miała tylu pieniędzy, a poza tym pomyślała, że skoro ten wypadek wydarzył się w Łodzi, to będę mógł pomóc. Zadzwoniła więc do mnie, ja usiłowałem dodzwonić się do Wojtka. Kiedy fałszywy "wnuczek" znowu zadzwonił robił mamie wyrzuty, że go zawiodła i zawiadomiła wujka. Już się nie skontaktował, ale mama bardzo to przeżyła, nim upewniła się, że Wojtkowi nic się nie stało.

Sławomir Szymański, rzecznik bełchatowskiej policji wspomina o pladze oszustw, internetowych. Niedawno zatrzymano mężczyznę, który wyłudzał zaliczki na samochody. Oszukał 42 osoby, w sumie na 100 tys. zł.

- I nie można powiedzieć, że to kwestia naiwności klientów - mówi Szymański. - Internetowi oszuści są coraz sprytniejsi. Ważne jest, by nie zawierać transakcji "na skróty", poza portalem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto