Ewakuowani zostali poproszeni o udanie się do domów. Część dzieci odebrali rodzice, ale wciąż wielu uczniów i mieszkańców Gorzkowic stoi zgromadzonych w rejonie szkoły przy ulicy Kościelnej.
Ewakuację przeprowadzili nauczyciele. Jak się okazało, bardzo sprawnie. Miejsce zdarzenia zabezpieczyli policjanci z komisariatu w Gorzkowicach. Na miejscu pracuje też prokurator.
Strażacy potwierdzają - nikomu nic się nie stało, zarówno podczas ewakuacji, jak i podczas trwającej akcji gaśniczej. – Akcja potrwa co najmniej kilka godzin - mówi Maciej Dobrakowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej PSP w Piotrkowie, który jest już na miejscu pożaru.
Zobacz także Pogorzelisko w Gorzkowicach grozi zawaleniem
Płomienie najpierw pojawiły się na poddaszu i szybko rozprzestrzeniły się. Na miejscu jest kilka jednostek straży pożarnej.
– Było bardzo dużo dymu - mówi jedna z nauczycielek.
– Korzystając z sms-owego systemu powiadamiania, wysłaliśmy do rodziców uspokajającą wiadomość, by nie wybuchła panika – mówi Alojzy Włodarczyk, wójt Gorzkowic.
Z pożarem szkoły w Gorzkowicach walczy około 20 jednostek państwowej straży pożarnej z Piotrkowa i ochotniczej straży z gminy Gorzkowice.
– Akcja jest utrudniona, bo ogniska pożaru są w miejscach niedostępnych dla nas, na nieużytkowym poddaszu – mówi Dobrakowski. – Musimy rozbierać sufit na ostatniej użytkowej kondygnacji, by dostać się na poddasze.
Zobacz także Odwołali lekcje przez pożar
O przyczynach pożaru szkoły w Gorzkowicach strażacy na razie się nie wypowiadają. Póki co uzyskali jedynie informację, że na poddaszu nie trwały żadne prace, które mogłyby być przyczyną pojawienia się ognia.
– Uruchomiliśmy kursy autobusów szkolnych. Te dzieci, których nie odebrali rodzice, zostały bezpiecznie rozwiezione do domów – mówi Iwona Kadir, sekretarz gminy Gorzkowice dodając, że z zapłakanymi, przestraszonymi najmłodszymi dziećmi spotkają się psychologowie.
-To wielka tragedia, pierwszy raz widzę taką sytuację - mówi Andrzej Gałkowski, który mieszka naprzeciwko szkoły. - Pożar wyglądał bardzo poważnie, ale na szczęście wszystkie dzieci znalazły się bezpiecznie na placu poza szkołą.
- Mam dzieci w wieku 10 i 11 lat, bardzo się o nie bałam, a o pożarze dowiedziałam się od mamy - mówi Agnieszka Górna z Gorzkowic, mama dwójki dzieci.- Gdy dotarłam do szkoły wszyscy byli już na zewnątrz, ale bardzo przestraszeni.
- Musieliśmy zostawić wszystko i wybiec ze szkoły. Ja zostawiłem plecak i bluzę, na szczęście zdążyłem zabrać chociaż komórkę - relacjonuje mały Paweł.
O pożarze większość rodziców dowiedziała się od znajomych lub rodziny.
- Zadzwoniła do mnie bratowa, która powiedziała, że w szkole wybuchł pożar. Gdy przyjechałam na miejsce moje wnuczki były już na zewnątrz, ale nie mogły znaleźć swoich ubrań, każdy zakładał to, co akurat miał pod ręką - opowiada przejęta Barbara Norkowska, mieszkanka gminy. - Wnuczka tak się przestraszyła, że całą drogę płakała.
Zobacz także Gorzkowice szacują straty po pożarze
Całą sytuację opowiada także 10-letni Maksymilian, wnuczek pani Barbary, który akurat miał lekcje obok klasy, w której wybuchł pożar.
- Pisaliśmy test z języka angielskiego i nagle usłyszeliśmy krzyki na korytarzu, więc też wybiegliśmy, ale na korytarzu było już pełno dymu - opowiada mały Maksymilian. - Bardzo się baliśmy, ale udało nam się wydostać na zewnątrz. Tylko, że nie znalazłem ani swojej kurtki, ani plecaka.
Od uczniów można usłyszeć, że prawdopodobną przyczyną pożaru była pęknięta żarówka w jednej z klas.
Rozmiar strat jeszcze nie jest znany. Wiadomo już jednak, że będą ogromne, szczególnie w budynku szkoły podstawowej. Budynek gimnazjum jest przede wszystkim zadymiony.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?