Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W cieple czai się śmierć. Tragiczny bilans zimy

Aleksandra Tyczyńska
Po wybuchu mieszkanie zostało niemal doszczętnie zniszczone
Po wybuchu mieszkanie zostało niemal doszczętnie zniszczone Dariusz Śmigielski
Pan Robert i jego syn nadal są w szoku. W wybuchu pieca stracili żonę i mamę. Bilans tej zimy: dwie ofiary śmiertelne, kilkunastu poszkodowanych, kilka zatruć tlenkiem węgla



Piecyki gazowe, piece, w których pali się węglem i wszelkiego rodzaju termowentylatory, czy ,,słoneczka" - tym się ogrzewamy, dogrzewamy i tu czai się zagrożenie. Tegoroczny sezon grzewczy w Piotrkowie i powiecie piotrkowskim należy do wyjątkowo tragicznych.


W minioną niedzielę w ciągu ułamka sekundy 8-letni Adrian z Piotrkowa stracił swoją matkę, a jego ojciec, Robert Misiewicz, żonę, która była jego podporą w życiu. Mieszkania na piętrze kamienicy przy ul. Topolowej, które z trudem urządzali i wyposażali, praktycznie nie ma. Wybuch pieca centralnego ogrzewania był tak silny, że rozniósł ściany i zniszczył wszelkie sprzęty, jakie były w środku.


- Nie mamy nic do kuchni, począwszy od łyżeczek, przez lodówkę, kuchenkę, na meblach skończywszy. Nie ma już nowego biurka mojego syna i jego łóżka, nawet książki i zeszyty są zniszczone - wymienia pan Robert, który w poniedziałek wraz z kolegami z pracy przeszukiwał gruzowisko.


Dla pana Roberta i jego syna potrzebna będzie każda pomoc, jaką zaoferować mogą mieszkańcy. Sprzęty, ubrania, meble można przekazywać za pośrednictwem Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Piotrkowie.


Pan Robert od 10 lat mieszka w Piotrkowie. Tu założył rodzinę, tu pracuje i tutaj jego syn chodzi do szkoły. Na razie jednak nie mogą mieszkać razem. Chłopcem opiekuje się znajoma rodziny, a pan Robert mieszka w pokoju wskazanym przez miasto w bursie przy al. 3 Maja.


- Syn dopiero we wtorek dowiedział się, że mama nie żyje, płakał, ale nie chce przyjść tu do tego pokoju, bo to coś takiego, jak internat, to nie dom - mówi pan Robert, dodając, że jest mu bardzo ciężko, bo nie ma choćby rodziców, którzy wspierali by go w tych trudnych chwilach.


Może natomiast liczyć na pomoc kolegów z pracy i pracodawcy, którzy - jeśli dostanie od miasta jakieś mieszkanie komunalne, nawet takie do remontu - pomogą mu je doprowadzić do stanu używalności.


- Wystąpiliśmy do magistratu o przyznanie lokalu komunalnego panu Robertowi i jego synowi, czekamy na decyzję - mówi Zofia Antoszczyk, zastępca dyrektora MOPR w Piotrkowie. - Otrzymali też na razie zasiłek na najpilniejsze potrzeby.


Wybuch w kamienicy przy Topolowej ciężko przeżył także mieszkający na parterze 72-letni Andrzej Sukiennik. Wprawdzie nie odniósł żadnych obrażeń fizycznych podczas wybuchu, zamieszkał tymczasowo u syna, ale jego stan zdrowia na skutek silnych przeżyć, tak się pogorszył, że trafił do szpitala.


Praktycznie cały dobytek straciła też pięcioosobowa rodzina z ul. Sulejowskiej, gdzie w ostatni weekend wybuchł pożar. Jego przyczyną był prawdopodobnie termowentylator. Do tragedii niewiele brakowało. Na miejscu pierwsi byli policjanci z patrolu.

- Mimo kłębiącego się dymu weszli na klatkę schodową, gdzie przez uchylone drzwi mieszkania zauważyli siedzącego nieruchomo człowieka - mówi Ewa Drożdż z biura prasowego piotrkowskiej komendy policji. - Nie bacząc na zagrożenie weszli do środka, skąd wyciągnęli mężczyznę. Po kilku minutach na miejsce dotarli też strażacy i grupa pogotowia ratunkowego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nikomu z lokatorów nic się nie stało.


- Rodzina na razie otrzymała wsparcie finansowe na kupno odzieży i butów dla dzieci - mówi Zofia Antoszczyk. - Dostali ponadto lokal zastępczy, przy ul. Sulejowskiej i jeśli nie uda się skompletować niezbędnych mebli, sprzętu, to otrzymają jeszcze wsparcie na ich zakup - dodaje.


W tym wypadku dary także można przekazywać za pośrednictwem MOPR.


W obydwu przypadkach policja i prokuratura prowadzą śledztwo w kierunku sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i mieniu wielu osób. Podobnie, jak w przypadku wybuchu butli z gazem podłączonej do tzw. "słoneczka", do którego doszło w połowie stycznia w jednym z domów w Gorzkowicach. W wyniku tego zdarzenia przebywający w pomieszczeniu mężczyzna został poważnie ranny. Trafił do szpitala, ale jego życia nie udało się uratować.


Ten bilans ofiar śmiertelnych może wzrosnąć ponadto, jeśli w toku prokuratorskiego śledztwa okaże się, że także niesprawność lub nieprawidłowe użytkowanie urządzeń grzewczych było przyczyną pożaru drewnianego domu w Trzepnicy (gm. Łęki Szlacheckie) w grudniu ubiegłego roku, w którym zginęło dwóch mężczyzn. Początkowo strażacy za wstępną przyczynę podali zaprószenie ognia.


Sprawa nie jest też na razie jasna, jeśli chodzi o przyczyny pożaru w budynku przy pl. Litewskim. Ogień wybuchł w opuszczonym mieszkaniu, ale pomocy ambulatoryjnej potrzebowało w sumie sześciu innych lokatorów, w tym troje dzieci. Na razie dochodzenie prowadzone jest w kierunku zniszczenia mienia.


Niewiele też brakowało do tragedii w czteropiętrowym budynku przy ul. Próchnika, gdzie pod koniec stycznia doszło do zbiorowego podtrucia tlenkiem węgla ulatniającym się z piecyka gazowego, zamontowanego w łazience. Do szpitala w sumie trafiło siedem osób, w tym czwórka dzieci, ale wszyscy byli przytomni. Zdarzenie zgłosiła matka zaniepokojona zachowaniem 6-letniej córki, która po wyjściu z wanny skarżyła się na zawroty głowy.


Dorota Mrówczyńska, prokurator rejonowy w Piotrkowie, podkreśla, że w każdej praktycznie tego typu sprawie postępowanie prowadzone jest wielowątkowo. Tak naprawdę dopiero specjalistyczne badania biegłych i ich opinie odpowiadają na pytanie, jak i dlaczego doszło do pożaru, wybuchu, czy też zatrucia tlenkiem węgla. Bywają jednak też sytuacje, gdzie w zasadzie do tragedii nie powinno dojść, a nałożyło się kilka przyczyn, które w efekcie do niej doprowadziły. Tak było w przypadku śmiertlenego zatrucia czadem uczennicy jednego z piotrkowskich gimnazjów, mieszkającej przy ul. Wojska Polskiego w lutym ub. roku.


- Zakończyliśmy to śledztwo umorzeniem - mówi prokurator Mrówczyńska. - W tym przypadku, jak i w wielu innych może nie chodzić o jedną przyczynę, a nałożyć się może ich wiele, począwszy od braku otworów wentylacyjnych w drzwiach łazienki, przez nieszczelność lub nieprawidłowe podłączenie przewodów odprowadzających spaliny z piecyka gazowego, po niesprawność urządzeń grzewczych, przewodów kominowych, czy wentylacyjnych.


Mrówczyńska dodaje, że prokuratura w takich przypadkach prowadzi nie tylko postępowanie karne, ale też administracyjne, występując do odpowiednich instytucji o kontrole stanu bezpieczeństwa ze strony instalacji grzewczych w poszczególnych budynkach.


Piotrkowscy strażacy przeprowadzili już kilkadziesiąt kontroli stężenia tlenku węgla w mieszkaniach. Zachęcają do kupowania czujek tlenku węgla, zwracają uwagę na przewody wentylacyjne, kominowe, na to, by usuwać z klatek schodowych niepotrzebne sprzęty mogące utrudniać akcję ratunkową.


od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto