Widowisko na 800 lat Piotrkowa za 400 tysięcy złotych

Ciekawe i nowatorskie przedsięwzięcie, ale czy na pewno warte swojej ceny? Takie opinie coraz częściej wyrażają mieszkańcy w stosunku do widowiska „800 lat Piotrkowa Trybunalskiego - dzieje w kalejdoskopie” tworzonego w technologii 3D. Okazuje się bowiem, że dotychczas stworzone trzy części pochłonęły już blisko 310 tysięcy złotych, a w przyszłym roku miasto wyda kolejne ok. 100 tys. zł na czwartą, ostatnią część widowiska.

Jak podała nam Ilona Patyk, kierownik referatu kultury, sportu i promocji miasta w piotrkowskim magistracie, który ma nadzór nad przedsięwzięciem, pierwsza część tzw. mappingu kosztowała niespełna 90,5 tysiąca złotych, kolejna - 106 tys. zł, a trzecia, którą wyświetlono w lipcu tego roku już 112 tys. zł (kwoty brutto). Przyznaje również, że miasto nie jest właścicielem widowiska, a ma jedynie licencję do praw autorskich. Jednocześnie to pracownicy referatu przygotowują m.in. scenariusz i podkład słowny, a także prowadzą konsultacje historyczne, m.in. z piotrkowskim muzeum. Za co więc takie niebagatelne kwoty otrzymuje wykonawca, warszawska firma „Freethecolors”?

- Mamy licencję, ale nie możemy od wykonawcy, czyli twórcy dzieła wymagać, by przekazał nam prawa autorskie - mówi Ilona Patyk wyjaśniając przy tym, skąd biorą się tak wysokie koszty: - To nie jest tylko film. Dochodzi do tego mapowanie, efekty świetlne i dźwiękowe. Wprawdzie np. aktorów i salę mamy za darmo, bo korzystamy z zasobów Miejskiego Ośrodka Kultury w Piotrkowie, ale np. już bardzo drogie jest wynajęcie potrzebnego sprzętu, przede wszystkim specjalnych projektorów.

To właśnie z uwagi na koszt projektorów widowisko jest wyświetlane na kamienicy w Rynku Trybunalskim tylko raz w roku, ale - jak podkreśla kierownik Patyk - jest ono dostępne również na stronie internetowej miasta.
Radny Tomasz Sokalski zauważa przy tym, że jeszcze przed przystąpieniem do przedsięwzięcia z okazji obchodów 800-lecia miasta, urzędnicy mówili o kosztach rzędu 90 tys. zł.

- To było dość dawno, zostały pieniądze ze stypendiów i miały być przeznaczone na ten mapping, ale nie przypominam sobie, byśmy my, jako radni byli informowani o tym, że za każdą cześć będą dodatkowe i coraz to większe koszty - mówi radny Tomasz Sokalski.

Radny przyznaje, że samo widowisko jest dość ciekawe, w przystępny sposób pokazujące historię miasta w pigułce, ale koszty są wygórowane. - Nie przy takim budżecie, w którym ciągle na coś brakuje pieniędzy - mówi i dodaje: - Kiedy proponowałem, by w budżecie obywatelskim utworzyć wspólną strefę i przeznaczyć na nią 300 tys. zł, też usłyszałem, że nie ma na to pieniędzy. A tu się okazuje, że w sumie cztery części pochłoną prawie pół miliona złotych...