Bez ściemniania. O strzelbie, co to raz do roku strzela sama.

Felietonista w pogoni za tzw. "mięsem dziennikarskim" odwołał się więc do swych informatorów w urzędzie miasta, stąd - z jednego źródła informacja o 5 tys. zł brutto, a z drugiego - że pensja na poziomie kierownika referatu.

Raz do roku to i strzelba sama wypali, a że był to rocznicowy, 52. felieton, to być może ktoś podrzucił mi nieświeże "mięsko". Lub na brzydką minę wsadzono informatora. Albo plotka rządzi w sytuacji, gdy brak przejrzystości w życiu publicznym. Choć przepisy w tym zakresie są mocno zamotane, to jednak urząd źle robi, utajniając zarobki urzędników samorządowych zatrudnionych w jednostce organizacyjnej dysponującej środkami publicznymi. Powinny być jawne dla dziennikarzy, a więc i opinii społecznej.

O ile owe 5 tys. zł czytelników czułych na punkcie czyichś pieniędzy mocno zbulwersowały, o tyle zweryfikowana teraz suma (no, też... informator, ale inny!) jest mniej więcej o połowę niższa i dlatego ja Błażeja Cecotę muszę nie tylko przeprosić, ale wręcz - współczuć młodemu człowiekowi! Taki numer!
 Ale wpłynął już do marszałka Sejmu projekt (autorstwa PiS-u) zakładający usunięcie z ustawy o pracownikach samorządowych przepisów umożliwiających tworzenie gabinetów politycznych przy prezydentach i burmistrzach miast, wójtach, starostach i marszałkach województw, a także wykreślenie z tej listy stanowisk asystentów i doradców. Bo tworzenie tych posad służy umacnianiu układów towarzyskich, sprzyja nepotyzmowi lub oskarżeniom o takie działanie, upolitycznia jednostki samorządu, sztucznie powiększa zatrudnienie w urzędzie i podnosi koszty administracji.

I tak naprawdę nie wiadomo, z uwagi na niedookreślenie tej kategorii zawodowej, czym taki asystent ma się zajmować, bo jego uprawnienia i obowiązki są w większości tożsame, a nawet dublowane z uprawnieniami i obowiązkami innych pracowników urzędu. Zarządzaniu miastem sprzyjać winny nowoczesne techniki zwiększające efektywność pracy, a nie rozbudowywanie zatrudnienia i zwiększanie kosztów.