Likwidacja przychodni na Dmowskiego. Radni na dwóch sesjach nadzwyczajnych

Pierwsza sesja została zwołana na wniosek radnych Razem dla Ziemi Piotrkowskiej, którzy chcieli odpowiedzi na pytanie, po czyjej stronie (miasta czy powiatu) leży odpowiedzialność za publiczną służbę zdrowia w Piotrkowie, a drugą na wniosek radnych PiS, którzy oczekują, że miasto zareaguje na plany zarządu powiatu dotyczące reorganizacji przychodni, które de facto oznaczają likwidację przychodni nr 5 przy ulicy Dmowskiego. Obydwie jednak były sprowokowane przerzucaniem się miasta i powiatu na oświadczenia, kto co powinien, a czego nie zrobił.

Na sesję zaproszony został starosta piotrkowski oraz dyrekcja Powiatowego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Piotrkowie.

Na początku wiceprezydent Andrzej Kacperek wyjaśnił, że na mocy ustawy o reformie administracji publiczna służba zdrowia przeszła pod zarząd powiatu piotrkowskiego (szpital przy Roosevelta i sześć przychodni) i zarząd wojewódzki (szpotal przy ul. rakowskiej). Późniejsze rozporządzenia prezesa rady ministrów to potwierdziły. Jakby jeszcze na potwierdzenie tego, że miasto (powiat grodzki) nie ma nic wspólnego ze służbą zdrowia pełnomocnik prezydenta podkreślił, że obowiązek zapewnienia tych usług zapisany w ustawie o samorządzie, jest tak naprawdę fakultatywny.

Pacjenci, którzy bronią przychodni przy Dmowskiego zaczęli głośno dopominać się o konkretne informacje zamiast lekcji historii. Wicestarosta Piotr Wojtysiak wyjaśniał więc, że powiat przystąpił do reorganizacji PZOZ, żeby w świetle nowych przepisów i ustawy o lecznictwie ocalić, co się da, a przede wszystkim szpital, który z braku odpowiednich działań mógłby nie znaleźć się w sieci szpitali.

- Z uwagi na brak faktycznej postawy współpracy ze strony prezydenta miasta i rady miasta musieliśmy przystąpić do reorganizacji - powiedział wicestarosta wytykając, że większość pacjentów szpitala i przychodni to mieszkańcy miasta, a samorząd miasta nie był zainteresowany nawet dofinansowaniem budowy windy, czy remontu budynku.

Wiceprezydent wyjaśnił, że miasto w 2012 roku chciało przejąć PZOZ, ale stawiając warunek, że tylko szpital i przychodnie na terenie miasta, bez tych na terenie powiatu. Powiat na to się nie zgodził i rozmowy na tym się praktycznie zakończyły.

Radny Bronisław Brylski (SLD) wprost zapytał, czy jeśli doszłoby teraz do współpracy między miastem a powiatem, to samorząd powiatu cofnąłby decyzję o przenoszeniu przychodni.

Z dalszych wyjaśnień wicestarosty wynikało, że powiat nie jest w stanie sam poradzić sobie z problemami lokalowymi, utrzymaniem bieżącym dużej przychodni przy zmniejszającej się liczbie pacjentów oraz brakiem lekarzy, którzy wolą zakładać niepubliczne zoz-y. Zadeklarował, że jeśli miasto w tych trzech aspektach pomoże, powiat może zrezygnować z likwidowania przychodni przy Dmowskiego i przenoszenia podstawowej opieki zdrowotnej do ciasnego budynku przy Armii Krajowej a specjalistów (już tylko w ramach medycyny pracy) na Wyzwolenia.

Pierwsza sesja zakończyła się w zasadzie płomienną przemową radnego Krzysztofa Kozłowskiego (PiS), który powiedział, ze przychodnia ma być i już, a pacjentów nie musi interesować, kto i jak to zorganizuje. - Nie chcemy słuchać panie prezydencie, że czegoś się nie da. Pan jako gospodarz miasta ma to zorganizować! Zlecić powiatowi, albo prowadzić wspólnie, ale przychodnia ma funkcjonować!- powiedział, co spotkało się z brawami zgromadzonych mieszkańców.

Podczas drugiej sesji na wniosek radnego Piotra Gajdy (PiS) radni wypracowali wspólne stanowisko - apel o porozumienie miasta i powiatu na rzecz ratowania przychodni skupiającej ponad 3 tys. pacjentów. Spotkanie przedstawicieli miasta i powiatu zaplanowano na godz. 16 w czwartek.