Z samych tylko szpitalnych kart choroby Paweł Dąbrowski z Piotrkowa mógłby wydać książkę. Podręcznik, jak przez ponad 5 lat chodzić z jednym i tym samym schorzeniem i nie uzyskać skutecznie pomocy. - Wszyscy rozkładają tylko ręce... - wzdycha Jadwiga Dąbrowska, mama pana Pawła, który ze względu na chorobę jest na rencie.
Wszystko zaczęło się w 2001 r. od wypadku. Na przejściu dla pieszych pana Pawła potrącił samochód. Niewielkie początkowo obrażenia okazały się poważnym złamaniem szyjki kości biodrowej i założeniem śrub. To był pierwszy kontakt pacjenta z oddziałem chirurgii - najpierw w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim im. Kopernika w Piotrkowie.
Rok później mężczyzna potknął się o linoleum. - I jedna śruba się złamała - opowiada mężczyzna. - Konieczna była endoproteza.
Na chirurgii w Piotrkowie pacjent wylądował ponownie w 2008 z ostrym zapaleniem wyrostka. Po zabiegu pojawił się ,,ropień przestrzeni zaotrzewnowej okolicy biodrowo-lędźwiowej". Z chirurgii został wypisany z zaleceniem kontroli w poradni ortopedycznej. Kolejne szpitalne wypisy to wrzesień 2009 i styczeń 2010, gdy u pana Pawła zdiagnozowano przetokę podbrzusza. W lutym po kolejnej infekcji pacjentowi zalecono wymianę endoprotezy. Z rany dalej sączyła się ropa, gdy pan Paweł, zgodnie ze skierowaniem, wylądował na oddziale zapalenia kości w Otwocku. Wyszedł ze starą endoprotezą i z zaleceniem... konsultacji chirurgicznej. W marcu 2011 w szpitalu im. Sonnenberga w Łodzi badano go pod kątem przetoki jelitowej.
W kwietniu pan Paweł leżał na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej szpitala im. Kopernika w Łodzi, w lipcu w tym samym szpitalu z ropowicą podbrzusza trafił na chirurgię. W styczniu 2013 znów jechał do Otwocka, w sierpniu był na konsultacji w WAM w Łodzi.
Plik wypisów rósł, a z rany ropa sączy się jak wcześniej. Pan Paweł w zasadzie już się przyzwyczaił do takiego życia. Opatrunki zmienia sobie sam, co najmniej 3 razy dziennie. Do lekarzy na konsultacje najczęściej jeździ pociągiem. - Wygląda na to, że tak sobie jeżdżę - mówi mężczyzna.
Przebłysk nadziei na wyleczenie nawracającej przetoki pojawił się, gdy pan Paweł napisał do ministerstwa zdrowia. Resort po analizie historii choroby, przekazał sprawę do prof. Pawła Małdyka, krajowego konsultanta w dziedzinie ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Ten, ponieważ pacjent stracił zaufanie do ośrodków, w których się leczył, wskazał dwa nowe - klinikę ortopedii przy ul. Lindeya w Warszawie i szpital w Piekarach Śląskich.
- W tym pierwszym było zamieszanie, bo zmarł ordynator, ale w tym drugim pani w sekretariacie poprosiła numer i obiecała, że oddzwoni - mówi rozżalony pan Paweł.
To było miesiąc temu. Mimo trzech ponownych prób, telefon milczał aż do wtorku. Po naszej interwencji, z chorym skontaktowała się Dorota Rabsztyn, pełnomocnik ds. praw pacjenta w placówce w Piekarach.
- Wyjaśniałam sprawę w sekretariacie, może zdarzyło się jakieś przeoczenie. Teraz panie umówią się z panem Pawłem - zapewnia.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?