Nie byli świadomi, nie wiedzieli, zaufali kierownikowi biura zarządu - tak tłumaczą przed sądem, jednocześnie żałując i przepraszając pokrzywdzonego, byłego pracownika zakładu i związkowca Sylwestra Pielużka. Wczoraj rozpoczął się proces prezesa i wiceprezesa Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Piotrkowie, oskarżonych o bezprawne wyłudzenie danych z Krajowego Rejestru Karnego. Grozi im do dwóch lat pozbawienia wolności, a w przypadku prawomocnego wyroku skazującego także utrata stanowisk.
Postępowanie w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Piotrkowie. Śledczy ustalili, że prezes Sylwester Ł. i wiceprezes Grzegorz K. we wrześniu 2011 roku złożyli zapytanie o karalność Pielużka, który był zatrudniony na stanowisku kierownika działu logistyki. Wprowadzili jednak pracowników KRK w błąd, powołując się na zapis, dający pracodawcom prawo do uzyskania informacji z rejestru, ale tylko w przypadku zatrudniania pracownika na stanowisku, na którym wymagana jest niekaralność, jak członek rady nadzorczej czy zarządu. Z wyjaśnień pokrzywdzonego, występującego również w roli oskarżyciela posiłkowego, wynika jednak, że na żadne z tych stanowisk nie aspirował.
- W 2011 roku wybrana została rada nadzorcza na trzy lata i zarząd na cztery lata. Dlaczego miałbym chcieć kandydować? - pytał retorycznie zwolniony związkowiec.
Zarówno prezes, jak i wiceprezes tłumaczyli jednak wczoraj przed sądem, że przebywającemu od maja do grudnia na zwolnieniu lekarskim Pielużkowi mieli zaproponować stanowisko zaopatrzeniowca.
- Panuje społeczne przekonanie, że osoba mająca dysponować majątkiem i gotówką nie powinna być karana - mówił Grzegorz K., dodając, że to prezes Ł. mówił o tym, że docierają do niego informacje, iż Pielużek może być karany.
Prezes Ł. wyjaśnił, że sam składał pod koniec 2010 roku zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez dwóch pracowników, a kiedy w sądzie dowiedział się, że w tej sprawie zapadł wyrok, ale nie udzielono mu informacji jaki, postanowił wystąpić z zapytaniem do KRK i polecił przygotować odpowiedni wniosek kierownikowi biura zarządu, który miał wykształcenie prawno-administracyjne.
- Byłem przekonany, że jako pracodawca mam do tego prawo. Gdybym wiedział, miał jakikolwiek sygnał, że w tym przypadku nie mogę tego zrobić, nie zrobiłbym - mówił Ł.
Obydwaj oskarżeni przyznali się do winy, wyrazili swój żal i przeprosili pokrzywdzonego. Ten jednak ich przeprosin nie przyjął, uzasadniając, że jego zdaniem ta skrucha wyrażana jest tylko na potrzeby sądu, a jego samego mieli okazję przeprosić wcześniej.
- To było zaplanowane działanie na zniszczenie mojej osoby, zdyskredytowanie w oczach pracowników i pretekst do rozwiązania ze mną umowy o pracę - powiedział Pielużek.
Podczas wczorajszej rozprawy sędzia Nadia Kołacińska--Sumińska, przesłuchując pokrzywdzonego, oskarżonych oraz czworo świadków, dociekała, czy oskarżeni mieli faktycznie powody, by występować do KRK, czy była to stała praktyka w zakładzie oraz jak doszło do tego, że szefowie zarządu mogli nie wiedzieć, że podają nieprawdę we wniosku z zapytaniem o niekaralność pracownika.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?