Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bociany z Koła nie będą już latać, teraz przyzwyczajają się do nowego życia

Katarzyna Renkiel
Ranny bociek pod koniec kwietnia trafił do gabinetu Zbigniewa Skrzeka, skrzydło trzeba było amputować

Ranny bociek pod koniec kwietnia trafił do gabinetu Zbigniewa Skrzeka, skrzydło trzeba było amputować
 Dariusz Śmigielski
Mają uszkodzone skrzydła, ale wzajemna obecność pomaga im dostosować się do nowych warunków. Bociany z Osady w Kole musiały zamienić podniebne loty na spacery po łące
.


Nie było żadnych szans na uratowanie skrzydła, konieczna była amputacja. Dla bociana oznaczało to tylko jedno, nigdy więcej nie będzie latać. W gnieździe zostawił partnerkę, czy nadal czeka?


Ta smutna opowieść to historia bociana, który w kwietniu trafił poturbowany do Zbigniewa Skrzeka, piotrkowskiego lekarza weterynarii. Ptak znajdował się w okropnym stanie, miał otwarte złamanie kości i trzeba było amputować skrzydło.


- Bez tego prawdopodobnie by nie przeżył - mówi Skrzek. - Podczas operacji wyciągaliśmy jeszcze kawałki kości.


Znaleziony koło Żytna bocian to samiec w wieku około 3-4 lat. Prawdopodobnie uderzył w przewody elektryczne podczas jednej z wichur.


- Co roku, zwłaszcza wiosną,trafia do nas nawet kilkanaście bocianów - opowiada piotrkowski weterynarz. - Część z nich to małe, które ucząc się latać wypadają z gniazda.


Bociek trafił do Osady Leśnej w Kole, gdzie dobrze zajął się nim leśnik Paweł Kowalski.


- Podkarmiliśmy go trochę i daliśmy dużo swobody - opowiada. - Ma do dyspozycji łąkę o powierzchni prawie 5 ha. Nie chcę go trzymać w zamknięciu jak w niewoli.


W Osadzie jest też drugi bocian, który trafił tu w ubiegłym roku. Również ma zranione skrzydło, więc oba stanowią dla siebie idealne towarzystwo.

- Chodzą wszędzie razem, same łapią pożywienie i czują się tu bezpiecznie - mówi Paweł Kowalski. 


Na noc albo zostają na łące albo przychodzą do zagrody dla koni i razem z nimi śpią, a z samego rana ponownie wędrują na łąkę. 


Oba bociany nie mogą czuć się samotne z jeszcze jednego powodu. Od jakiegoś czasu odwiedza je samica, która również była leczona w Osadzie. 
- Jako jedyna przeżyła porażenie prądem - wspomina leśnik. - Piorun uderzył w słup, na którym znajdowało się jej gniazdo.


Zginęli jej rodzice i dwójka rodzeństwa. Przeżyła tylko ona, mała samiczka, którą mieszkańcy zauważyli dopiero po kilku dniach, bo na początku myślano, że wszystkie ptaki zginęły.


Jak opowiada Paweł Kowalski, samica bardzo polubiła oba bociany i stale tu wraca.
- Próbuje nawet zbudować gniazdo, ale samej jest jej ciężko - dodaje zaznaczając, że należy pamiętać, iż ptaki nie kierują się takimi samymi względami jak ludzie. - Prawdopodobnie znajdzie sprawnego partnera, bo gniazdo jest wysoko, a ktoś przecież musi przynosić pożywienie i wysiadywać jaja - stwierdza Kowalski. 


Tego samego zdania jest Zbigniew Skrzek. - Ostatnie badania pokazują, że to nieprawda, że bociany łączą się w pary na całe życie, więc samica tego, który stracił skrzydło, być może znalazła już sobie innego partnera - mówi weterynarz.


Osada Leśna w Kole to przystań dla zwierząt, które często cierpią z winy ludzi.

- Chcę, żeby żyły tu godnie, nawet jeśli nie mają już szans na normalne funkcjonowanie - mówi Paweł Kowalski.


Obecnie w Osadzie mieszka około 10 zwierząt, którym potrzebna jest rehabilitacja. Ich pobyt może trwać od kilku dni do nawet kilku lat, ale ważne, żeby ten czas spędziły w jak najlepszych warunkach i były traktowane z godnością.


od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto