Najwięcej telefonów było rano, gdy unieruchomiony przez noc akumulator wysiadał. Były także wezwania w nocy, ale wtedy, jak przypomina Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie, strażnicy nie jadą na ratunek. - Nie zawsze to się spotyka ze zrozumieniem - mówi dyplomatycznie. Jak dodaje, większość kierowców jest wdzięczna za pomoc, ale są i tacy, którzy uważają, że to obowiązek strażników. - To nie jest nasz obowiązek, mamy także inne interwencje, m.in. dotyczące oblodzonych chodników - podkreśla komendant.
Telefony do dyżurnego straży z prośbą o pomoc w odpaleniu samochodu rozdzwoniły się z nastaniem mrozów.
Przez tydzień strażnicy w ten sposób pomogli 78 kierowcom.
Wśród kierowców, którzy potrzebowali pomocy był m.in. m.in. Krzysztof Gliszczyński z ulicy Modrzewskiego.- W zasadzie spodziewałem się, że auto nie odpali, bo stało kilka dni - mówi piotrkowianin. O dodatkowej usłudze straży miejskiej usłyszał w radio. - Byłem przygotowany, bo gdy komendant mówił o tym, zanotowałem numer, teraz nawet podzieliłem się nim z kolegami - dodaje.
Na strażników czekał kilka minut.- Gdy auto raz, drugi nie odpaliło, to zadzwoniłem do straży. Powiedzieli, że będą za kilka minut. W tym czasie zdążyłem odśnieżyć samochód - opowiada. - Ale generalnie jestem bardzo zaskoczony, że coś takiego jest.
Strażnicy akcję pomocy w uruchamianiu samochodów prowadzą od kilku lat. Ze względu na liczbę telefonów, czasem kierowcy na przyjazd funkcjonariuszy muszą czekać nawet kilkadziesiąt minut.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?