W referendum w Ręcznie pusto przy urnach. Zagłosowało niecałe 12 procent uprawnionych

Tylko 361 osób było zainteresowanych odwołaniem wójta i rady gminy w Ręcznie. Frekwencja w niedzielnym głosowaniu wyniosła 11,75 procent. To za mało, żeby referendum było ważne.

Głosowanie trwało od godz. 7 rano i odbyło się bez zakłóceń. Uprawnionych do wzięcia udziału w wyborach było niewiele ponad 3 tys. mieszkańców Ręczna. Przy urnach odliczyła się tylko garstka.

W Ręcznie zagłosowały 33 osoby, pusto przy urnach było też w Stobnicy, gdzie oddano 15 głosów. Najwięcej osób stawiło się w lokalu wyborczym w Bąkowej Górze. Tu za odwołaniem władz gminy zagłosowało 313 osób.

Piotr Łysoń nie ukrywa, że liczył na taki wynik.
– Ludzie mi się pytali, czy mają iść, ja odpowiedziałem, że ja nie idę, a wy róbcie co chcecie – mówi. Jak dodaje zaskoczeniem dla niego jest niska frekwencja w samej Bąkowej Górze, gdzie do każdych wyborach do urn szło dwa razy więcej ludzi niż teraz, gdy sprawa związana była z sołectwem.

Żeby referendum było ważne za odwołaniem rady musiałby zagłosować prawie 1.300 wyborców, a w sprawie odwołania wójta - niecały tysiąc.

Odwołania wójta chciała grupa inicjatywna z rejonu Bąkowej Góry. Punktem zapalnym była likwidacja miejscowej szkoły podstawowej. Przed referendum wystosowała do mieszkańców gminy apel prosząc o udział w referendum.

– Ludzie zawiedli – kwituje Dariusz Ślusarczyk z Bąkowej Góry. Jak dodaje swoje zrobiło tex obowiązkowe okazywanie dowodów osobistych, czyli praktyka, która wcześniej komisja obwodowa w Bąkowej Górze nie stosowała. – Każdy się zna i do tej pory nigdy nie było z dowodem osobistym.

To jak dodaje, odbiło się szczególnie na frekwencji starszych osób spoza Bąkowej Góry. Do urn szli prosto z sąsiedniego kościoła. I odchodzili z kwitkiem.

– Kto chodzi do kościoła z dowodem – pyta retorycznie Ślusarczyk.

którego dzieci po

Dziś we wsi