Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mirosław Kardas próbował pogodzić swoje pasje, tragiczny wypadek przerwał jego marzenia

Paweł Reising
Piotrkowianin Mirosław Kardas spoczął w rodzinnym grobowcu
Piotrkowianin Mirosław Kardas spoczął w rodzinnym grobowcu Archiwum prywatne
Mirosław Kardas całe życie próbował pogodzić dwie pasje - muzykę i kolarstwo. Tragiczny wypadek przerwał wszystkie plany, odbierając żyjącym ojca i przyjaciela.

Było ciepłe popołudnie 5 października tego roku. Mirosław Kardas jechał rowerem od strony Meszcz w kierunku Piotrkowa. Często jeździł tą drogą. Dwa, trzy razy w tygodniu dla utrzymania kondycji pokonywał trasę 30- 50 kilometrów. Od zawsze bardzo dbał o zdrowie i kondycję. Miał wyścigowy rower i strój kolarski w jaskrawych kolorach. Zbliżając się do kapliczki św. Jana zobaczył jadące z naprzeciwka dwa samochody. Zjechał blisko do prawej krawędzi jezdni...

Nagłe uderzenie z tyłu odrzuciło go wraz z rowerem kilkanaście metrów na pobocze. Momentalnie stracił przytomność. Uderzył w niego dostawczy citroen jumper, którego kierowca nie zauważył kolarza i zaczął hamować dopiero chwilę po zderzeniu. Była godzina 16.20. Po kilku minutach przyjechało pogotowie. Po prawie półgodzinnej reanimacji odzyskał świadomość.

Mirosław Kardas znalazł się w pobliskim szpitalu przy ul. Rakowskiej, na oddziale chirurgicznym. Diagnoza wykazała liczne złamania i stłuczenia. Złamane było kilka kręgów, żeber, uszkodzona miednica, łopatka, pęknięta czaszka. Stłuczona była wątroba, śledziona i płuca, których wydolność określono na zaledwie 20 procent.

Życie Mirosławowi niewątpliwie uratował profesjonalny amerykański kask kolarski, który, mimo tego, że po wypadku się rozpadł, to znacznie zamortyzował siłę uderzenia.

Leczenie w szpitalu przebiegało pomyślnie. Pacjent z dnia na dzień czuł się lepiej, powracał apetyt i dobry nastrój. Jego stan był podobno na tyle dobry, że trzy tygodnie później wypisano go do domu. Niespodziewanie Mirosław Kardas zmarł tydzień później, 3 listopada o godzinie 19.20. Miał 63 lata. Prokuratura nakazała sekcję zwłok. Kilka dni później odbył się pogrzeb.

Pomimo chłodnej, deszczowej pogody Mirosława Kardasa żegnało ponad pół tysiąca osób. Znaczna ich część to muzycy. Sama orkiestra grająca na czele konduktu pogrzebowego liczyła około stu osób. Spoczął w rodzinnym grobowcu na nowym cmentarzu w Piotrkowie, obok rodziców i swego dziadka, Stanisława Marca, współzałożyciela piotrkowskiej orkiestry kolejowej, który pół wieku wcześniej rozpalił we wnuku pasję do gry na trąbce i miłość do muzyki.

Zmarły grał w wielu orkiestrach, m.in. w Piotrkowie, Gomulinie, Moszczenicy, Przygłowie, Czarnocinie, Sulejowie, Witowie. W jednych był stałym muzykiem, inne wspierał podczas ważniejszych koncertów. Występował nawet w kwartecie fanfarzystów przy Związku Łowieckim. Był powszechnie lubiany i ceniony, zawsze uśmiechnięty, a także chętny do pomocy. W marcu 2013 roku za swoją działalność społeczną otrzymał Brązowy Medal „Za zasługi dla Piotrkowa Trybunalskiego”.

Obok muzyki drugą pasją Mirosława Kardasa było kolarstwo. Sensacją okazał się już jego pierwszy wyścig, w jakim brał udział. Miał wtedy 17 lat. Po samotnej ucieczce 28 września 1969 roku zwyciężył w Ksawe-rowie w wyścigu na 35 km dla juniorów zorganizowanym przez redakcję „Dziennika Łódzkiego” i Radę Wojewódzką Ludowych Zespołów Sportowych. Później był kolarzem klubów „Start” i „Agra” Piotrków.

Dwie pasje - muzyka i kolarstwo, nieco ze sobą się kłóciły. W 1969 roku zmarł jego nauczyciel - dziadek Stanisław. Mirosław kochał muzykę, lecz wielka energia, jaką miał w sobie, nie pozwalała na długie, statyczne ćwiczenia w szkole muzycznej. Planował swą przyszłość związać ze sportem. Po ukończeniu Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Wolborzu rozpoczął naukę w Studium Trenerskim przy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.

Jednak niekorzystna sytuacja dla piotrkowskiego sportu spowodowała, że powrócił do gry na trąbce i innych instrumentach dętych. W latach 80. pracował jako inspektor urządzeń kontrolno-pomiarowych w Hucie Szkła Okiennego „Kara”. Tam został muzykiem zakładowej orkiestry dętej. Później zapraszany był do innych zespołów. Był dobrze znany w środowisku orkiestr regionu piotrkowskiego.

Muzyczną pasję Mirosława kontynuuje jego syn Paweł. Wspomina ze łzami w oczach, że wiele osób odwiedzało ojca, gdy ze szpitala wypisany został do domu. Jeden ze znajomych opowiadał, że miał podobny wypadek kilka lat temu. Też miał pęknięty kręgosłup i kilka żeber, ale przez kilka miesięcy był unieruchomiony w gipsowym gorsecie i dopiero po ośmiu miesiącach wypisano go ze szpitala.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto