Cena prawdy. Te słowa chyba najlepiej pasują do najdroższego w ostatnich latach śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie. Sprawa tzw. Wenecji, czyli oficjalnie postępowanie dotyczącego podejrzenia przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w tym prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego, przewodniczącego tamtejszej rady miasta oraz starostę tomaszowskiego trwała niemal dwa lata i kosztowała 128.165,61 złotych.
Radny zgłasza, prokuratura bada
Koniec bardzo długiego śledztwa
Badanie czy rejs trzech tomaszowskich VIP-ów po Morzu Śródziemnym: byłego prezydenta Rafała Zagozdona, starosty Piotra Kagankiewicza i ówczesnego przewodniczącego rady miasta, Zenona Łaskiego, statkiem należącym do firmy budowlanej tego ostatniego, uznać za próbę przekupstwa w świetle sprzedaży tej firmie (Ezbud) miejskiej działki, na której stoi osiedle mieszkaniowe zakończyło się umorzeniem postępowania przygotowawczego.
- Musieliśmy wyjaśnić sprawę - podkreśla Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Ekspertyzy na wagę złota
Kolejne, pod względem i długości i kosztów, śledztwo V wydziału śledczego PO w Piotrkowie to sprawa przekazana ze Zgierza. Jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci łódzkiego prokuratora. Do zdarzenia doszło w grudniu 2013 roku, ale informacje na temat śmierci 47-letniego mężczyznę, znalezionego w stanie agonalnym w mieszkaniu w Głownie, pojawiły się dopiero w styczniu 2014 roku.
Sprawa trwa ponad dwa lata i już kosztowała ponad 109 tysięcy złotych.
Trzecia najdroższa sprawa to głośne postępowanie w sprawie morderstwa Sebastiana Kulika, mieszkańca Opoczna. Ciało 27-letniego byłego komandosa 25. Brygady Kawalerii znaleziono z odrąbanymi nogami na terenie posesji przy ul. Słonecznej w Opocznie pod koniec marca 2012 roku. Młody mężczyzna był poszukiwany przez dwa miesiące - wyszedł z domu 22 stycznia, miał jechać do Warszawy szukać pracy.
Okaleczone ciało komandosa znalazł specjalnie wyszkolony do tropienia zwłok pies, który ściągnięty został do Opoczna ze straży pożarnej w Łodzi. Ciało leżało w studzience przykrytej żelaznym włazem.
Znajdowało się w stanie rozkładu, co uniemożliwia precyzyjne określenie terminu śmierci. Drobiazgowe śledztwo trwało do sierpnia 2013 roku i kosztowało 88.670, 79 zł, a większą część tej kwoty pochłonęły specjalistyczne badania i ekspertyzy. Jak ustaliła prokuratura, do morderstwa Sebastiana Kulika doszło 23 stycznia 2012 roku na terenie prywatnej posesji, w przybudówce domu jednego z oskarżonych - Włodzimierza B. Ofiara pomieszkiwała tam w zamian za pracę w gospodarstwie, np. rąbanie drewna na opał. Sebastian Kulik najpierw został zaatakowany kluczem hydraulicznym przez Romana J.
Nieprzytomny, został wrzucony do wanny, a gdy się ocknął, Włodzimierz B. udusił go zadzierzgniętym na szyi sznurkiem. Ofiarę przytrzymywali J. i 17-letni wówczas Michał L. 25 stycznia, sprawcy postanowili pozbyć się ciała. Próbowali ukryć je w studzience kanalizacyjnej na terenie posesji. Ponieważ jednak nie chciało się tam zmieścić, rozkawałkowali zwłoki przy użyciu piły i siekiery. Odcięli nogi, które następnie spalili w piecu.
Śladem śladów
Kluczowymi dowodami pozwalającymi pozbierać w spójną i logiczną całość kawałki makabrycznej układanki były wyniki specjalistycznych ekspertyz biologicznych, w tym genetycznych kości oraz wyjaśnienia jednego z oskarżonych.
W dotarciu do prawdy pomogły odkryte na miejscu zbrodni ślady biologiczne. Policjanci znaleźli je, choć sprawcy zbrodni wykonali remont pomieszczeń dla zatarcia śladów, włącznie ze skuwaniem tynków i malowaniem ścian. Ekspertyza DNA potwierdziła zaś na 100 procent, że kości znalezione w piecu należały do Sebastiana Kulika. Niemal równo dwa lata temu Sąd Okręgowy w Piotrkowie pod przewodnictwem sędziego Sławomira Cyniaka skazał B. i J. na kary 25 lat więzienia, a L. na karę 5 lat pozbawienia wolności oraz zasądził zadośćuczynienie dla rodziny ofiary - łącznie po 120 tys. zł od Włodzimierza B. i Romana J. oraz 30 tys. zł od Michała L.
W listopadzie 2014 Sąd Apelacyjny w Łodzi potrzymał ten wyrok.
Do kosztownych, ale też i bardzo ważnych postępowań piotrkowskiej prokuratury, której wszyscy patrzyli na ręce, należy sprawa katastrofy kolejowe w Babach.
Maszynista prawomocnie skazany
Do wypadku, w którym zginęły dwie osoby, doszło 12 sierpnia 2011 roku. Akt oskarżenia przeciwko maszyniście Tomaszowi G., do sądu trafił ponad dwa lata później. W ustaleniu okoliczności wypadku, prokuratura opierała się na opiniach biegłych z zakresu kolejnictwa, którzy ustalili, że wskazania semaforów były prawidłowe, ale maszynista nie zastosował się do nich i wjechał z toru nr 2 na tor nr 1 z prędkością 113 km/h przy dozwolonej w tym miejscu prędkości 40 km/h. Śledztwo kosztowało 76 tys. 540 zł. Kolejne ponad 2 tys. zl to koszty zwrócone świadkom za przyjazd na rozprawy sądowe.
Medyczne - długie, rachunkowe - najdroższe
- Najdroższe są ekspertyzy biologiczne, dotyczące DNA, a także, chyba nawet najdroższe ekspertyzy z zakresu rachunkowości - wylicza Sławomir Mamrot.
I jedne, i drugie wymagają dużo czasu, często zanim prokuratura sięgnie po opinię biegłego występuje do kilku instytucji zajmujących się wydawaniem ekspertyz pytając o możliwy termin i koszty.
Ten pierwszy jest określany często jako „niezwłoczny”, ale to i tak oznacza czekanie miesiącami na odpowiedź specjalisty. Wtedy śledztwo jest zwykle zawieszane.
Tak też się stało m.in. z postępowaniem w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez jednego z byłych już pracowników PIOMA Odlewnia sp. z o.o. w Piotrkowie, który miał ujawnić tajemnice technologiczne firmy m.in. projekty. Zawiadomienie złożyło kierownictwo spółki. Śledczy weszli do mieszkania podejrzewanego, a wtedy okazało się, że na zabezpieczonych komputerach jest także nielegalne oprogramowanie.
Sprawa trwa od wiosny 2014, a od ponad roku jest zawieszona - prokurator czeka na wyliczenie przez biegłych wartości szkody. Dotychczasowy koszt śledztwa to już 29.621,52 zł. To jedno z trzech najdroższych postępowań prowadzonych przez Prokuraturę Rejonową w Piotrkowie.
Dwa lata oczekiwania na opinię
W czołówce jest też, zamknięta już prawomocnym wyrokiem - sprawa przywłaszczenia pieniędzy składkowych przez przewodniczącego Samorządowego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa w Areszcie Śledczym w Piotrkowie, przywłaszczeniu mienia związku oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentacji finansowej. Łączna kwota wyliczonych szkód to 77.837 zł. Paweł K. dopuścił się tych czynów w ciągu czterech lat - od października 2006 do grudnia 2010.
Prokuratura zarzuciła mu m.in. przywłaszczenie szybkowaru, ceramiki, a nawet płytek oraz fugi. W akcie oskarżenia była też mowa o zakupach paliwa do prywatnego samochodu i wielu innych przedmiotach stanowiących mienie związku.
Śledztwo trwało prawie 3 lata, z czego dwa to okres zawieszenia w oczekiwaniu na opinie biegłych.
Mężczyzna został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i zwrot ponad 75 tys. zł. Wyrok uprawomocnił się 3 lutego tego roku.
Trzecie, co do wysokości kosztów postępowanie PR w Piotrkowie, to sprawa oszustwa przy zakupie mięsa wieprzowego o łącznej wartości 54.984,94 zł. na szkodę jednego z zakładów mięsnych. Do przestępstwa doszło w połowie 2011 roku, w Kosowie (gm. Moszczenica). Podstawą aktu oskarżenia, kóry wpłynął do sądu po 11 miesiącach śledztwa, była opinia biegłego z zakresu finansów, która kosztowała prawie 25 tys. zł. W grudniu ub. roku przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie zapadł, nieprawomocny jeszcze wyrok - oskarżony o oszustwo mężczyzna został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz 1000 zł grzywny.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?