Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie chcemy takiej wizytówki naszych miast

A. Tyczyńska, E. Drzazga
fot. Dariusz Śmigielski
Co o Piotrkowie może pomyśleć ktoś, kto przez miasto tylko przejeżdża? Komu jeszcze nie opatrzyły się szpecące budynki, przystanki, a nawet znaki drogowe napisy i wyblakłe, albo nieudolne graffiti?

Prawdopodobnie pomyśli, że mieszka tutaj jakaś silna grupa kibiców - antysemitów, że młodzieży tylko ch.., d... i tym podobne w głowie i że jest jakoś tak brudno i nieestetycznie. Wielu właścicieli i zarządców budynków, a nawet straż miejska, mówią, że praktycznie nie ma na to sposobu. Czy aby na pewno?

Antysemicki napis na szalecie miejskim przy pl. Niepodległości - zamalowany, wielki męski organ na bloku TBS przy ul. Pereca - zamalowany, dziesiątki, a może już nawet setki drobniejszych i większych napisów, według których i ŁKS i Widzew to Żydzi, na blokach spółdzielni mieszkaniowych - zamalowane. To zamalowywanie ma już nawet swój przydomek - syzyfowe prace.

- Kuszą głównie nowe, albo odnowione elewacje, w sumie ofiarą tych "artystycznych" zapędów pada jakieś 50 proc. naszych budynków - mówi Witold Jeż, kierownik administracji Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Zamalowywanie to koszty, ale też nieciekawy efekt, bo zawsze widać plamę. Kolor nowej farby i tej położonej wcześniej, różnią się.

Kierownik Jeż zapewnia, że spółdzielnia stara się na bieżąco zamalowywać większość napisów i rysunków, ale wciąż pojawiają się nowe. Podobnie jest z blokami Spółdzielni im. Słowackiego, choć tu prezes Jan Boczek ma wrażenie, że "dzikie malarstwo" trochę straciło na sile.

- Mieszkańcy zaczynają zdawać sobie sprawę, że to oni w pewien sposób ponoszą koszty zamalowywania tych napisów i zaczynają na to zwracać uwagę, np. przepędzając wandali - podkreśla Boczek.

Dla miasta z wielokulturowymi tradycjami szczególnie przykre jest, kiedy przez niektóre napisy jest odbierane jako antysemickie. Z takimi właśnie wrażeniami zgłosił się niedawno do prezydenta Krzysztofa Chojniaka turysta, redaktor czasopisma "Słowo Żydowskie".

Na ile ta wizyta miała wpływ na apel, z jakim kilka dni temu prezydent wystąpił do piotrkowian, nie wiadomo, w każdym razie Chojniak wezwał właścicieli i administratorów budynków o usuwanie wulgarnych i szpecących napisów. Jakiego efektu oczekuje?

- Nie możemy nakazać usuwania napisów, możemy jedynie o to prosić i zwracać uwagę na problem - mówi Elżbieta Jarszak, koordynator zespołu prasowego prezydenta miasta.

Swojego sposobu na wandali szuka też plastyk miasta i dyrektor Ośrodka Działań Artystycznych w Piotrkowie, Stanisław Piotr Gajda, który przyznaje, że takie ozdabianie miasta jest dla niego odrażające.

- Będę rozmawiać z prawdziwymi grafficiarzami i może uda nam się opracować coś w rodzaju wzorcowego szablonu - mówi Gajda. - Mógłby to być np. kwiatek, coś co przykryłoby napis, a nie zostawiało plamy innej farby. Może sami grafficiarze zaangażowaliby się w pokrywanie wulgarnych napisów takimi szablonami.

W Bełchatowie było już natomiast malowanie "za karę". Od września ub. roku ścianę Przedszkola nr 2 dwa razy ozdobiły kibicowskie slogany. Za każdym razem "artyści" mieli pecha. Raz chuligana złapał strażnik miejski.

- Za karę miał pomalować tę ścianę, przyszli mu pomóc koledzy - mówi Piotr Barasiński, komendant bełchatowskiej straży. - Ot, jaka solidarność ...

Czysta ściana wytrzymała do lutego. Wtedy pojawiły się nowe napisy. A ich autorzy znów wpadli w ręce strażników.

- To byli profesjonaliści - z przekąsem wspomina komendant Barasiński. - Pięć osób zatrzymaliśmy na ul. Cegielnianej, przy ogródkach działkowych odpoczywali po "pracy". Byli busem, w kominiarkach, kombinezonach, z rękawicami. Mieli przy sobie przygotowaną farbę do malowania. Ale mało tego, bo mieli też spis miejsc, w których mieli napisy malować! Przedszkole było jednym z nich. Oprócz tego był tam np. wiadukt na ul. Wojska Polskiego.

Komendant Barasiński mówi, że wyraźnie widać, iż na terenie miasta walkę na napisy toczą ze sobą kibice zwaśnionych drużyn piłkarskich. Notorycznie zamalowują swoje napisy. Szczególnie aktywni są w okolicach szkół. Trudno znaleźć taką, która nie nosiłaby śladu ich działalności.

Nowy napis na jednej ze ścian I LO pojawił się kilkanaście dni temu. - Nie zamalowujemy ich teraz, bo budynek będzie termomodernizowany - mówi dyrektor Joanna Zalejska. - Ale w związku z tym trzeba się zastanowić, czy nie przydałyby się dodatkowe kamery skierowane na te szczególnie popularne ściany.

Niewyszukane napisy można też podziwiać przy bełchatowskim stadionie GKS. Ktoś umieścił je niedawno na wiacie od strony ul. 1 Maja. W zdumienie z kolei mógł niejednego wprawić napis, jaki na jednym z bloków na os. Okrzei pojawił się na wysokości 11 piętra. Ktoś wymalował nazwę klubu piłkarskiego literami metrowej wielkości.

- Żeby to zamalować musieliśmy sprowadzać samochód z wysięgnikiem - kręci głową prezes Bełchatowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Andrzej Ratajski.

Jedno jest pewne, żeby malarza - wandala przykładnie ukarać (za niszczenie mienia lub nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, wyznaniowych, i.t.p.) trzeba najlepiej złapać go na gorącym uczynku. Takie przypadki są jednostkowe. - Zwykle malują tam, gdzie nie widzi ich monitoring, albo jeden maluje, a drugi stoi na czatach i kiedy zbliża się patrol, robią sobie przerwę - mówi Zbigniew Miśkiewicz, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Piotrkowie.

Elżbieta Radziszewska, posłanka PO z Piotrkowa, minister ds. równego traktowania, uważa, że jest sposób na szpecące napisy. W czerwcu we współpracy m.in. z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, Związkiem Miast Polskich, harcerzami i Fundacją "Nigdy Więcej" rozpoczyna ogólnopolską akcję wymierzoną w "malarzy". Akcja będzie nosić nazwę "Wymiećmy ksenofobię z naszych ulic. Wiosenne porządki na rzecz tolerancji".

- Nie ukrywam, że chodzi mi głównie o napisy, które krzywdzą innych - rasistowskie, seksistowskie, antysemickie - mówi Radziszewska. - Jestem przekonana, że można je usunąć z przestrzeni publicznej.

Radziszewska liczy na współpracę wolontariuszy - tropicieli, którzy będą na jej stronę internetową wrzucać zdjęcia miejsc z obraźliwymi napisami czy grafikami i samorządów, które w swoim otoczeniu będą nawoływać do usuwania napisów. I dbać przede wszystkim o to, by takich napisów nie było na publicznych budynkach.

- Będzie też można organizować wspólne zamalowywanie napisów - dodaje Radziszewska. - Jeśli ktoś uważa, że to nic nie daje, to jest w błędzie. Badania mówią, że po trzecim zamalowaniu napisu, w tym miejscu kolejny już się nie pojawia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto