Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Referendum w sprawie odwołania prezydenta Chojniaka pokazuje rozłam w PO w Piotrkowie. Jedni są za, inni nawołują do bojkotu

Marek Obszarny
Marek Obszarny
Referendum w sprawie odwołania prezydenta Chojniaka pokazuje rozłam w PO w Piotrkowie. Marlena Wężyk-Głowacka jest za, Małgorzata Pingot nawołuje do bojkotu
Referendum w sprawie odwołania prezydenta Chojniaka pokazuje rozłam w PO w Piotrkowie. Marlena Wężyk-Głowacka jest za, Małgorzata Pingot nawołuje do bojkotu Dariusz Śmigielski/archiwum NaM
Referendum w sprawie odwołania prezydenta Piotrkowa Krzysztofa Chojniaka pokazuje rozłam w piotrkowskiej Platformie Obywatelskiej (PO). Jedni są za, inni nawołują do bojkotu zbierania podpisów i straszą komisarzem z PiS. W sytuacji takiego dwugłosu wyborcy mogą się czuć zdezorientowani.

Grupa referendalna, która deklaruje się jako apolityczna, obecnie zbiera na terenie Piotrkowa podpisy pod wnioskiem do komisarza wyborczego o zwołanie referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Krzysztofa Chojniaka. By referendum w ogóle się odbyło potrzebnych jest ok. 6 tysięcy, a do tej pory - jak wynika z nieoficjalnych informacji - zebrano ponad 2 tysiące podpisów (dokładnej liczby inicjatorzy nie podają).

Marlena za, Małgorzata przeciw

Mieszkańców, których protest przeciwko horrendalnym podwyżkom cen ogrzewania przerodził się w inicjatywę referendalną, od początku wspierali radni miejscy, którzy są w opozycji wobec prezydenckiej koalicji. Wśród nich Łukasz Janik, przewodniczący Klubu Radnych PiS oraz Marlena Wężyk-Głowacka, przewodnicząca Zarządu Powiatu PO w Piotrkowie.

Tymczasem Małgorzata Pingot, która jest członkinią zarządu PO w Łódzkiem i szefową biura poselskiego Cezarego Grabarczyka w Piotrkowie, oraz skupieni wokół niej działacze w mediach społecznościowych nawołują do bojkotu referendum. Na Facebooku pojawiły się grafiki z wymownym napisem "Nie dla komisarza z PiSu w Piotrkowie".

- Ja przez 8 lat walczę ze strukturami PiS, jestem przeciwko temu rządowi i nie jestem za tym, że w Piotrkowie rządził PiS, bo wiadomo, że jak będzie komisarz, to będzie miał ułatwioną drogę do startu na prezydenta. Nie mogę do tego dopuścić - tłumaczy swoje stanowisko Małgorzata Pingot. - Wiadomo, że wiele rzeczy w Piotrkowie budzi zastrzeżenia, ale jestem jak najdalej od tego, żeby otwierać PiS-owi drogę do zarządzanie miastem.

Radna miejska i szefowa powiatowych struktur PO w Piotrkowie Marlena Wężyk-Głowacka przypomina, że referendum w sprawie odwołania prezydenta Chojniaka jest kontynuacją zrywu mieszkańców, którzy kilka tygodni temu protestowali przed Urzędem Miasta Piotrkowa.

- Jako piotrkowianka byłam pod urzędem, a teraz także podpisuję się pod wnioskiem o referendum. Jednocześnie jako radna Rady Miasta kontynuuję moje działania na rzecz Piotrkowa i jego mieszkańców oraz demaskuję nieudolne rządy prezydenta - mówi nam Marlena Wężyk-Głowacka.

Grabarczyk się dystansuje

Wobec takiego dwugłosu płynącego od różnych osób z tej samej partii, zapytaliśmy szefa regionu PO w Łódzkiem, o to, czy Platforma jest za, czy przeciw referendum w sprawie odwołania prezydenta Piotrkowa?

- Sądzę, że toczy się w tej chwili dyskusja wewnętrzna i czekam na jej wynik. Jako szef regionu zostawiam swobodę decyzji środowisku piotrkowskiemu, lokalna PO będzie miała najlepszą ocenę sytuacji - dystansuje się od jednoznacznego stanowiska poseł Cezary Grabarczyk.

Dodaje, że swoje zdanie wyraził w liście do prezydenta Piotrkowa (w sprawie podwyżek cen ciepła w Piotrkowie i wypłaty premii dla prezesa ciepłowni).

- Ciągle czekam na odpowiedź, bo tę która przyszła, uważam za wymijającą - dodaje poseł.

Podpisy pod wnioskiem o referendum

Przedstawiciele inicjatywy referendalnej z przykrością odbierają rozdźwięk w PO, bo nie ułatwia im on żmudnego procesu zbierania podpisów, ale publicznie nie chcą tego komentować.

- To inicjatywa mieszkańców i nie chcemy, żeby mieszali się do niej politycy - wyjaśniają Agnieszka Chojnacka i Mariusz Maciołek.

Wielu piotrkowian pod wnioskiem podpisuje się chętnie. Piotrkowianka Joanna Nowak, która swój podpis składała w niedzielę, 19 lutego, tłumaczy, że zrobiła to "w związku z dużymi podwyżkami, które są nie do przyjęcia".

- To jest grubymi nićmi szyte i włodarze naszego miasta, niestety, ale naszymi pieniędzmi chcą zapychać swoje kieszenie, spłacać kredyty, które zaciągnęli na bezsensowne inicjatywy typu mediateka, park Belzacki czy droga na "Słoneczko", która powstała chyba tylko dla deweloperów, bo nikomu innemu nie jest potrzebna - uważa pani Joanna. - Zwykłym mieszkańcom władze miasta nie pomagają, tylko chcą nas dobić. Rodzinom teraz trudno się utrzymać, a nie chcę myśleć, co jest z samotnymi osobami. Dlatego myślę, że czas pana prezydenta i pana Krawczyńskiego powinien się skończyć. I to szybko.

Jeśli inicjatorzy referendum zbiorą wystarczającą liczbę podpisów (ok. 6 tys. - 10 proc. uprawnionych do głosowania) i w Piotrkowie dojdzie do jego zorganizowania, kolejnym, o wiele trudniejszym wyzwaniem, będzie zachęcenie mieszkańców do udziału w głosowaniu za lub przeciw odwołaniu prezydenta Chojniaka. Frekwencja jest tu bowiem kluczowa. Aby referendum odwoławcze było ważne, do urn powinno pójść nie mniej niż 3/5 biorących wcześniej udział w wyborze prezydenta miasta. W Piotrkowie chodzi o prawie 17 tysięcy mieszkańców.

Oświadczenie służb prasowych prezydenta Chojniaka

Jarosław Bąkowicz, kierownik Biura Prasowego Urzędu Miasta Piotrkowa, nadesłał specjalne oświadczenie w sprawie wniosku o zwołanie referendum. Twierdzi w nim, że "osoby, które stoją za wnioskiem ws. zwołania referendum kierują się wyłącznie przesłankami politycznymi. Tu nie chodzi o żadne rosnące ceny ciepła, bo te przecież są niezależne od samorządów. Ponadto ceny ciepła systemowego lawinowo wzrosły w całym kraju i Piotrków pod tym względem nie jest samotną wyspą."

- Inicjatorzy referendum wykorzystując ludzkie emocje chcą realizować swoje partykularne, polityczne interesy. Tym samym rozpoczęli kampanię wyborczą, brudną kampanię wyborczą, ponieważ nie liczą się z faktami - pisze Jarosław Bąkowicz i dodaje, że będzie ono kosztować piotrkowian kilkaset tysięcy złotych.

Wcześniejsze referenda w Piotrkowie

Patrząc historycznie, wymagana prawem frekwencja będzie wyjątkowo trudna do osiągnięcia. Krzysztofa Chojniaka próbowano już odwołać w referendum - w 2013 roku. Z wnioskiem wystąpiła wówczas Piotrkowska Inicjatywa Obywatelska (PIO). Referendum okazało się jednak nieważne, bo 10 lat temu do urn poszło zaledwie 4.329 piotrkowian.

Dużo wyższa, ale też niewystarczająca, była frekwencja w 2005 roku, gdy chciano odwołać rządzącego zza krat prezydenta Waldemara Matusewicza. W referendum wzięło wówczas udział 15.462 mieszkańców.

Referendum i co dalej?

Gdyby w referendum wzięła udział wymagana liczba mieszkańców i większość opowiedziała się za odwołaniem prezydenta, wygaśnięcie jego mandatu oznacza też odwołanie jego zastępców. Do czasu nowych wyborów obowiązki pełni osoba wyznaczona przez premiera - komisarz. Premier powinien też niezwłocznie zarządzić wybory przedterminowe. Jeżeli zostałyby wniesione protesty przeciwko ważności referendum, do czasu ich rozpoznania przez sąd nie zarządza się wyborów.

Referendum w sprawie odwołania prezydenta Chojniaka pokazuje rozłam w PO w Piotrkowie. Marlena Wężyk-Głowacka jest za, Małgorzata Pingot nawołuje do bojkotu

Referendum w sprawie odwołania prezydenta Chojniaka pokazuje...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piotrkowtrybunalski.naszemiasto.pl Nasze Miasto