Skoki ze spadochronem najpopularniejsze w Piotrkowie

Sezon trwa od kwietnia do października. Spadochroniarze skaczą w weekendy, w święta. Z roku na rok jest ich coraz więcej. To nie jest zamknięte środowisko, wystarczy przyjść na lotnisko w Piotrkowie, żeby się dowiedzieć, co i jak. Zwykle skoki odbywają się aż do zachodu słońca.


Nazwa PeTe pochodzi od Piotrkowa Trybunalskiego. A Skydive to po angielsku skakanie ze spadochronem dla przyjemności.


- Obserwuję, że z roku na rok na skoki decyduje się coraz więcej ludzi - mówi Krzysztof Filus z PeTe.


Ma na koncie ponad 9 tys. skoków, najwięcej w Polsce. Pochodzi z rodziny o lotniczych tradycjach. Jego ojciec był pilotem i instruktorem samolotowym, szybowcowym i spadochronowym, brat jest kapitanem w liniach lotniczych LOT.


Kiedy nie otwiera się główny spadochron, to skoczek wypina go i wtedy automatycznie otwiera się zapasowy. Jeśli zdarzają się wypadki, to zwykle doświadczonym skoczkom. Giną, ponieważ gubi ich rutyna.
 Pogoda również ma znaczenie. 


W ubiegłym roku za każde wzniesienie się samolotem na odpowiedni pułap trzeba było zapłacić 80 zł, w tym roku taka przyjemność kosztuje już 90 zł. Wypożyczenie sprzętu to 40 zł. Można też kupić sobie własny spadochron. Fabrycznie nowy kosztuje 20 - 25 tys. zł, używany to wydatek 5 - 10 tys.
 Spadochroniarze skaczą z wysokości 4 kilometrów. Po pierwszym kilometrze otwierają spadochron. Skok trwa od 50 do 73 sekund, szybowanie - od 2 do 7 minut. Spadochroniarz leci głową w dół z prędkością 280 km/godz. 
Sporo zależy od kombinezonu.



Kogo można spotkać w piotrkowskiej strefie zrzutu? 
Są studenci. Odkładają pieniądze nawet przez trzy miesiące, żeby trzy razy skoczyć ze spadochronem. Bo skoki wciągają jak nałóg. Można na nie wydać nawet ostatni grosz. Taka pasja.


W Piotrkowie skacze Ania. Wzięła 5 tys. zł kredytu, żeby skakać. Pań wśród spadochroniarzy jest coraz więcej. Jeśli w ciągu dnia skacze kilkadziesiąt osób, jest wśród nich zwykle dziesięć kobiet. To nie jest sport tylko dla mężczyzn. Wcale nie trzeba mieć silnych rąk. 


Panie są lekkie, szczupłe. Dzięki temu czasami jest im w powietrzu łatwiej niż mężczyznom, a niektóre akrobacje wychodzą im lepiej.


Najmłodsi spadochroniarze mają po 16 lat i skaczą za zgodą rodziców. Najstarsi? Nie ma ograniczeń. Potrzebne są tylko ważne badania lekarskie.


W Piotrkowie skacze pan Janek z Łodzi. Ma 74 lata. Skacze z dwoma instruktorami. Tak trzeba, żeby było bezpiecznie. I musi mieć ze sobą świadectwo zdrowia. 
Nie wyobraża sobie życia bez skoków i wcale nie jest najstarszym skoczkiem.

W strefie zrzutu w Piotrkowie ostatnio bardzo popularne są wieczory kawalerskie. Przyjaciele zabierają przyszłego pana młodego na skok. Zakładają mu opaskę na oczy, a potem mówią, żeby skakał.


- Oczywiście to jest skok w tandemie. Jeszcze nie zdarzyło się, by któryś z panów nie skoczył. W całej mojej spadochronowej historii zdarzyły się tylko trzy przypadki, kiedy ktoś już w górze, w samolocie, rozmyślił się i nie skoczył. Raz była to dziewczyna, która niedługo potem wróciła i skoczyła - opowiada Krzysztof. - Często organizujemy zaręczyny. Są też pary, które właśnie u nas się poznały i są teraz razem.


Skok w tandemie to niemały wydatek. Kosztuje 700 zł, a za sfilmowanie go trzeba dodatkowo dopłacić 250 zł.